Alarmowy z poślizgiem
Treść
Chcesz wezwać policję z Wadowic w pilnej sprawie? Absolutnie nie dzwoń na alarmowy numer 112. Zanim dyżurny przełączy na centrali twoją rozmowę, może być już za późno na interwencję funkcjonariuszy.
Przekonał się o tym niedawno pewien mieszkaniec Wadowic, który był świadkiem chuligańskiego ekscesu w jednym z barów. Natychmiast zadzwonił z "komórki" na alarmowy 112. To z założenia numer uniwersalny do trzech służb: straży pożarnej, pogotowia ratunkowego i policji. - Zadzwoniłem zdenerwowany i kiedy jednym tchem powiedziałem, co się dzieje, usłyszałem od dyspozytora, że rozmawiam ze... strażą pożarną i może mnie przełączyć na policję. Przełączył, usłyszałem w słuchawce muzyczkę, a nim rozmowę podjął oficer policji, upłynęły pewnie ze dwie minuty. W tym czasie chuligani już odjechali samochodem - skarży się nasz Czytelnik.
Centrala numeru 112 znajduje się w Centrum Powiadamiania Ratunkowego, które jest ulokowane w siedzibie straży pożarnej. Okazuje się, że tutaj faktycznie od razu porozmawiamy ze strażakami i pracownikami pogotowia (pracują w CPR), ale żeby porozmawiać z dyżurnym policji, musimy poczekać, aż dyspozytor przełączy nas na inny numer. Wszystko dlatego, że policja ma siedzibę w zupełnie innym rejonie Wadowic, choć - zgodnie z ideą - w Centrum powinni czuwać dyżurni wszystkich trzech służb.
- U nas nie ma możliwości, żeby w ten sposób zorganizować pracę CPR, dlatego wszystkie zgłoszenia na policję natychmiast przekierowujemy na komendę policji. Niemożliwe, że łączenie trwa tak długo - dziwi się st. bryg. Antoni Ogólski, szef powiatowej straży w Wadowicach.
(GM)
Autor: Dziennik Polski