Andrychowski rygiel
Treść
W meczu na szczycie V ligi wadowickiej młodzież Beskidów upomniała się o swoje miejsce. Trener Piotr Stach podkreślił, że nie ma ludzi niezastąpionych
Beskidy Andrychów zostały nowym liderem wadowickiej "okręgówki". Stało się tak po zwycięstwie podopiecznych Piotra Stacha na własnym boisku nad Górnikiem Brzeszcze 1-0 (1-0).
Przed meczem zadawano sobie pytanie, czyj atut zwycięży w tym spotkaniu. Brzeszczanie słyną z mocnego ataku, z kolei atutem andrychowian jest solidna defensywa. - Jednak przed meczem wypadły nam z niej dwa ważne ogniwa, czyli Kukuła i Kapera - mówi grający trener Beskidów Piotr Stach. W zespole ustawiał się on na różnych pozycjach. Grywał w ataku, czy drugiej linii. W obronie jego koronną pozycją jest prawa strona. - Pozycja ostatniego stopera też nie jest mi w obca. Kluczem do sukcesu było powstrzymanie brzeszczan. Myślę, że wykonaliśmy założenia w stu procentach. Liga jest długa, więc nikt nie popada w euforię z tego powodu, że znaleźliśmy się na szczycie. O sukcesie na końcu rozgrywek zadecyduje długa ławka - dodaje Piotr Stach.
A andrychowianie chyba ją mają. - Przed meczem nasza sytuacja kadrowa rysowała się nieciekawie - podkreśla szkoleniowiec. - Zarówno Darek Chowaniec jak i Dominik Wawro byli kontuzjowani. Dopiero po rozgrzewce zdecydowali się zagrać na własną odpowiedzialność. Jednak chciałbym wspomnieć o młodzieży. Na prawej obronie z konieczności zagrał Tomek Kaczmarczyk i spisał się tam rewelacyjnie. Z kolei Krzysztof Zaremba bardzo dzielnie poczynał sobie "na wahadle". To były budujące obrazki tego meczu - dodaje szkoleniowiec.
Świetnie spisali się też inni młodzieżowcy, którzy dali zmianę. Wojciech Dybał kiedyś grywał regularnie, ale ostatnio stracił miejsce w składzie. Jednak starał się udowodnić trenerowi, że warto na niego stawiać. Kontuzjowanego Dominika Wawrę zastąpił Artur Kuczaj. To zupełnie nowe nazwisko na piątoligowych boiskach. - Bo jest jeszcze juniorem, a przed meczem z Brzeszczami zaliczył z nami raptem jeden trening - podkreśla Piotr Stach. - Jak się później okazało, obawy o jego psychikę okazały się bezpodstawne. Być może obecność blisko tysiąca osób na trybunach wyzwoliła w chłopcach ostatnie rezerwy. To tylko dowodzi, że nie ma ludzi niezastąpionych. Idąc dalej, w drużynie wzrasta zdrowa rywalizacja, a tylko w takim przypadku możemy mówić o postępach - analizuje Piotr Stach.
Andrychowianie wzięli rewanż za wiosenną porażkę w Brzeszczach, poniesioną w identycznych rozmiarach. - Kilka miesięcy temu byliśmy lepsi, a przegraliśmy. Teraz też byliśmy lepsi i wreszcie los się do nas trochę uśmiechnął. Wygrana mogła być znacznie bardziej okazała. Kolejne bramki należały się publiczności za stworzenie wspaniałej atmosfery widowiska; doping, race świetlne i wreszcie bratanie się z zespołem na murawie boiska po skończonym spotkaniu. Tego nie ogląda się na co dzień. Jednak trzeba szanować amunicję na kolejne mecze. Mam nadzieję, że kibice to rozumieją - kończy Piotr Stach.
(zab)
Autor: Dziennik Polski