Aquila wylądowała w Rotorua
Treść
Dla Rafała Kumorowskiego i Tomasza Kramarczyka mistrzostwa świata w Nowej Zelandii to 10 taka impreza w karierze
Po 30 godzinach lotu reprezentacja Polski w trialu rowerowym, której trzon stanowi Aquila Wadowice, wylądowała w Nowej Zelandii. Zawodnicy zaczęli już odliczać godziny do startu.
Aklimatyzację mają już za sobą, zdążyli także odpocząć po 30-godzinnym locie. - To był rzeczywiście lot długodystansowy z międzylądowaniami we Frankfurcie oraz na nowoczesnym lotnisku w Singapurze. W końcu wylądowaliśmy 22000 km od domu na lotnisku w Auckland. Dalszą - lewostronną - podróż odbyliśmy wypożyczoną terenową toyotą. Po drodze obserwowaliśmy budzącą się do życia nowozelandzką roślinność - opowiada zawodnik Aquili Tomasz Kramarczyk.
Rotorua, w którym Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) wyznaczylo światowy championat dla zawodnikow uprawiajacych kolarstwo terenowe, to uznany nowozelandzki kurort usytuowany nad pięknym jeziorem o tej samej nazwie. Przyjazd tutaj, pobyt i start - jak podkreśla przy okazji szef reprezentacji Andrzej Kramarczyk był możliwy dzięki wsparciu LOTTO, PKO BP, ZPC Skawa oraz PZKol.
- Jezioro otoczone jest licznymi zatoczkami oraz gejzerami. W okolicy Rotorua znajdują sie termalne źródła lecznicze, a na obrzeżach jeziora dostrzec można porty turystyczne i ptactwo egzotycznych gatunków, m. in. czarne łabędzie. Można tu skorzystać z wielu atrakcji, jest na przykład tor wodnokrosowy, tor do jazdy 4-kołowcami, można odbyć loty akrobatycznym helikopterem, ślizgi motorówkami. 25 km od Rotoruy znajduję się miejscowość Matamota, a w niej miasteczko hobbitów - kontynuuje reprezentant Polski.
W ramach aklimatyzacji i poszukiwania odpowiedniego terenu ekipa trenera Kramarczyka odbyła 400-kilometrową podróż wzdłuż wybrzeży południowego Pacyfiku.
- Wybrzeże zapiera dech w piersiach, a podróż to czysta przyjemność, m. in. dlatego, że litr ON kosztuje tu 2,5 zł. Narodowym sportem Nowej Zelandii jest rugby, wszędzie widać graczy w różnym wieku. Mieszkańcy wyspy są bardzo mili. 60 km od hotelu znaleźliśmy wspaniałe miejsce treningowe na górskiej rzece, przypominające Wodogrzmoty Mickiewicza. Koryto rzeki przepływa przez ogromną farmę hodowcy lam, saren i jeleni. Cała farma jak i większość wzgórz Nowej Zelandii pokryta jest zielonymi "dywanami", a lasy iglaste przeplatają się tutaj z palmami - Tomasz Kramarczyk, jak i pozostali zawodnicy są pod dużym wrażeniem uroków Nowej Zelandii.
Nie zapominają jednak oczywiście o głównym celu swojej wizyty tutaj i trenują codziennie ok. 3 godzin. Cała ekipa czuje się dobrze, chociaż na początku miała drobne problemy z przestawieniem się na lokalny czas. Jest to w końcu 10 godzin różnicy.
- Dla Kasi, Tomka i Rafała to już 10 - jubileuszowe - mistrzostwa świata. Wszyscy zaczynali w szwajcarskim kurorcie Sant Moritz. Od tego czasu zdobyliśmy już 34 medale ME i MŚ przypomina trener Kramarczyk z nadzieją, że podczas tych mistrzostw ten dorobek uda się powiększyć.
Trasa trialu ustawiona będzie w centralnym miejscu kurortu. Najprawdopodobniej odcinki na trasie przejazdu będą sztuczne. - Naszym zawodnikom bardziej odpowiadałyby sekcje naturalne, ale i tak nastawiamy się pozytywnie - dodaje opiekun kadry narodowej.
(BK)
Autor: Dziennik Polski