Biednemu wiatr w oczy
Treść
Po kwadransie gry Kalwarianka objęła prowadzenie, ale szybko stało się jasne, że nie będzie w stanie go utrzymać
Kalwarianka ciągle bez zwycięstwa w wadowickiej "okręgówce" i nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie mogła przełamać tę fatalną passę.
Mecz z Halniakiem Maków Podhalański zaczął się nawet obiecująco, ale skończył się tak, jak poprzednie, czyli porażką (1-3).
Po kwadransie niezłej gry kalwaryjski zespół zdobył prowadzenie po ładnej "główce" Artura Gwiżdża. Do tej pory w tym sezonie Kalwarianka chyba tylko poza meczem w Balinie, zawsze musiała odrobić straty. Tym razem objęła prowadzenie i wydawało się, że może to być dobry prognostyk. Halniak po stracie gola, jak należało się spodziewać, ruszył do zdecydowanych ataków, ale nieźle spisująca się linia defensywna Kalwarianki radziła sobie z nimi w miarę skutecznie. Tak było to 30 minuty, gdy błędu nie ustrzegł się Tomasz Janiczak.
- Tomek popełnił błąd, ale potem wielokrotnie uchronił nasz zespół przed stratą kolejnych bramek. Był silnym punktem zespołu. Zwrotny moment w tym meczu miał miejsce 5 minut przed tym golem. Wtedy kontuzji doznał Artur Gwiżdż, który nie tylko zdobył prowadzenie, ale był przede wszystkim silnym punktem w defensywie, rozbijając akcje rywali w środku boiska. W tym momencie stało się jasne, że będziemy mieli kłopoty z utrzymaniem korzystnego wyniku, biorąc pod uwagę absencje kilku innych podstawowych graczy - stwierdził grający trener Kalwarianki Damian Pawlikowski, którym tym razem sam był nieobecny, pauzując za czerwoną kartkę, którą zobaczył w meczu ze Skawą Wadowice.
Poza nim w wyjściowym składzie kalwaryjskiej drużyny zabrakło Damiana Michulca i Mateusza Oleksego. Z takimi brakami Kalwarianka szybko oddała inicjatywę rywalom. Przewaga Halniaka rosła, ale do przerwy tylko raz goście zdołali pokonać Janiczaka, chociaż okazje mieli niezłe, w tym nawet sytuacje sam na sam, jak Adam Polak. Ten ostatni zrehabilitował się jednak za zmarnowanie szansy, bo to po jego strzale bramkarz Kalwarianki wypuścił piłkę w 30 min.
Z upływem minut, im bardziej siły opuszczały gospodarzy, łatwiej grało się makowianom. Ich wygrana nie budziła żadnych wątpliwości, chociaż zwycięstwo przypieczętowali dopiero w 90 min.
- W końcu nasz zespół zagrał to - przynajmniej w 80 proc. - nad czym pracujemy od 2 miesięcy. Mam na myśli grę w ataku - skonstatował trener Halniaka Piotr Tymiński.
(BK)
Autor: Dziennik Polski