Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chińska ofensywa

Treść

Andropol traci na zmianie przepisów UE

Otwarcie unijnego rynku na produkty odzieżowe z krajów azjatyckich odbija się na Andrychowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego Andropol. Co miesiąc - jak alarmują związkowcy - zakład "odchudzany" jest o kilka osób.

Od stycznia Unia Europejska zniosła kontyngenty na przywóz tekstyliów i odzieży z Chin, pozostawiając jedynie 12-procentowe cło. To automatycznie spowodowało, że do krajów UE, w tym do Polski, lawinowo zaczęły napływać tańsze azjatyckie wyroby odzieżowe. Specjaliści twierdzą, że może się to fatalnie odbić na kondycji polskich zakładów z branży tekstylno-odzieżowej. Za 2-3 lata może dojść do tego, że na połowie spodni i koszul sprzedawanych w Polsce będzie znajdować się metką z napisem "made in China". Tym właśnie szefowie Andropolu tłumaczą swoje ostatnie posunięcia dotyczące polityki kadrowej w zakładzie. Wprawdzie zwolnienia grupowe nie są przeprowadzane, niemniej w ostatnich miesiąca z Andropolem rozstaje się coraz więcej osób. To przede wszystkim pracownicy Przędzalni Andropol zatrudnieni na czas określony, którzy po upływie terminu umowy już nie otrzymują nowej.

Zdaniem Józefa Paklikowskiego, szefa komisji międzyzakładowej NSZZ Pracowników Przemysłu Lekkiego w Andropolu, co miesiąc w ten sposób z zakładem rozstaje się 10 osób. Twierdzi on też, że sytuację pogarsza częsta zmiana na stanowiskach kierowniczych, co nie sprzyja utrzymaniu stabilności w firmie. - Kiedyś w Andropolu, który zatrudniał 5 tys. osób było 5 kierowników. Teraz proporcje się odwróciły. W przędzalni pracowników jest 800 i chyba z 8 stanowisk kierowniczych - mówi Paklikowski.

Tymczasem szefowie Andropolu, który wspólnie w białostockimi Fastami tworzy największy w kraju Holding bawełniano-tekstylny, mają też inne problemy. Jak już informowaliśmy w sobotnim "Dzienniku", w ub. tygodniu białostocka prokuratura postawiła zarzut niegospodarności finansowej przewodniczącemu Rady Nadzorczej Holdingu. W sumie zarzutami objęto już 10 osób, w tym prezesa i dyrektora finansowego. Afera, która wybuchła dokładnie rok temu, również odbiła się na kondycji finansowej zakładu, gdyż niektóre banki odmówiły współpracy z nim.

(GM)

Autor: Dziennik Polski