Czas "odchudzania"
Treść
Z Andropolu ma odejść 200 osób
Załoga andrychowskiego Andropolu zaczęła drżeć o pracę. Władze firmy zapowiedziały, że do końca roku firma "odchudzona" zostanie o ok. 200 osób.
Okres, kiedy w Andropolu wszyscy cieszyli się z pojawienia się nowego inwestora (białostocki Holding "Fasty"), już dawno minął. Teraz nadchodzą gorsze czasy dla tego zakładu. Co ciekawe. W ostatnich miesiącach odchodzi z tego zakładu sporo osób.
Firma rozstaje się z pracownikami, którzy posiadają umowy na czas określony. Tej grupie pracowników zakład nie musi wypłacać odpraw. - Dotychczas kilka razy przedłużano mi umowę. Termin ostatniej upływa w wakacje. Już mnie poinformowano, że nie zostanie przedłużona i lepiej żebym zaczął szukać sobie nowego zajęcia - mówi jeden z pracowników.
Jak udało nam się ustalić, w najbliższych miesiącach najbardziej zmniejszona zostanie załoga Przędzalni Andropol.
Niedawno doszło do zmian na stanowisku prezesa zakładu. Jest nim teraz dotychczasowy wiceprezes Grzegorz Łukawski. Były prezes Wojciech Topiński znalazł posadę w Radzie Nadzorczej. Władze Andropolu informują, że kłopoty finansowe firmy spowodowane są m. in. nadmiernym importem do Polski i Europy taniej chińskiej odzieży, co spowodowało spadek zainteresowania wyrobami z Andrychowa.
Potwierdziły, że co miesiąc z zakładu odchodzić będzie ok. 30 osób. W sumie pod koniec grudnia w firmie ma pracować o 150-200 pracowników mniej. Z oficjalnych wypowiedzi kierownictwa zakładu wynika, że na stopniowe zwolnienia zdecydowano się w trosce o lokalny rynek pracy, dla którego jednorazowe wchłonięcie blisko 200 bezrobotnych byłoby szokiem.
Tymczasem od kilku dni w Andropolu kontrolę przeprowadzają inspektorzy pracy. Sprawdzają m. in., czy prawdziwe są podejrzenia szefa zakładowej organizacji OPZZ, jakoby niektórzy pracownicy Andropolu mieli być wykorzystywani do pracy także poza terenem zakładu.
(GM)
Autor: Dziennik Polski