Dali sobie czas do namysłu
Treść
Działacze i piłkarze Skawy Wadowice
W Skawie Wadowice doszło do spotkania działaczy z zawodnikami. Tematem rozmów była oczywiście nieudana jesień piłkarzy w IV lidze małopolskiej. Wadowiczanie są na dnie ligowej tabeli. Do żadnych konkretnych ustaleń nie doszło. - Jeśli ma to wyglądać tak, jak dotychczas, dziękujemy za współpracę - mówili niektórzy piłkarze. Z kolei działacze odpowiadali. - Jeśli ma to wyglądać tak, jak dotychczas, to po co sprowadzać nowych zawodników. Ostatecznie dano sobie dwa tygodnie do namysłu.
Podczas spotkania każda ze stron przedstawiła swoją koncepcję na uzdrowienie sytuacji w klubie. Najpierw w piersi musieli się uderzyć piłkarze. Klubowi działacze podkreślają, że są zaskoczeni postawą zawodników. Przed rozgrywkami zapadła decyzja o otwarciu furtki dla wychowanków, którzy pod koniec wiosny naciskali przecież na zarząd, że pozostają w cieniu armii zaciężnej i dlatego nie mogą rozwinąć skrzydeł.
Oczywiście, że wadowickim działaczom zależało na zatrzymaniu wiodących piłkarzy, jak Dariusz Chmiel czy Maciej Żak. Otrzymali oni jednak dużo lepsze oferty od śląskiego czwartoligowca - Koszarawy Żywiec, z którymi Skawa nie mogła stawać do rywalizacji.
I tak oto spełniły się marzenia wadowickiej młodzieży o rozwinięciu skrzydeł. Dlaczego w trakcie rozgrywek kierowała zatem uwagi pod adresem działaczy? Przecież mieli to, czego chcieli. W końcówce sezonu doszło jednak do takiej sytuacji, że na boisko musiał wchodzić Wiesław Gąsiorowski, legenda wadowickiego futbolu, który jest gospodarzem obiektu na Skawie.
Na dzisiaj z występów w Skawie zrezygnował Piotr Wojtulewicz. Nie grał w Skawie dla pieniędzy. Jest on jednym z tych, który ma blisko stuprocentową frekwencję na treningach. Potrafił dojeżdżać na nie 30 km z Oświęcimia natomiast na zajęcia nie mogło dotrzeć wielu miejscowych piłkarzy. Dla Wojtulewicza największą karą jest śmiech kibiców, a on nie zamierza wystawiać swojego nazwiska na pośmiewisko.
Z kolei Krzysztof Dyrcz przymierza się do przeprowadzki do Krakowa. Studiuje dziennie i z pewnością łatwiej na miejscu o pogodzenie nauki ze sportem.
Zarząd stoi na stanowisku, że najpierw muszą się określić piłkarze. Jeśli oni postanowią, iż chcą zostawić serce na boisku, wówczas będzie on dopiero myślał o pozyskaniu 4-5 piłkarzy, potrafiących pociągnąć pozostałych do walki. Jednak nie ma gwarancji, że w połowie sezonu uda się znaleźć takich zawodników. Podpisanie karty amatora u progu rozgrywek skazuje piłkarza na grę w jednym klubie do czerwca. W trakcie rundy jesiennej nie można było dokonywać transferów. Trzeba było walczyć o honor i przełykać kolejne gorzkie pigułki.
Jeśli wadowicka młodzież nie będzie chciała podjąć wyzwania, nikt nie będzie sprowadzał 15 nowych ludzi do utrzymania w Wadowicach IV ligi. Nawet taki zabieg nie gwarantuje pozostania w gronie czwartoligowców. To jest tylko sport. Poza tym nie można wyczerpać środków klubowych tylko na futbol.
Piłkarze i działacze dali sobie czas do namysłu. Każda ze stron musi do swojej decyzji dojrzeć. Potem nadejdzie czas ostatecznych rozwiązań.
(zab)
Autor: Dziennik Polski