Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dobre widowisko

Treść

W piłkarskich derbach powiatu wadowickiego młodzież Iskry Klecza postawiła się na własnym boisku wyżej notowanej Skawie

W derbach powiatu wadowickiego, Iskra Klecza Dolna przegrała na własnym boisku z wadowicką Skawą 0-1 (0-0), zgłaszającą aspiracje do odegrania jednej z głównych ról w V lidze.

Dla kleczan był to kolejny zespół z czołówki. Na inaugurację przegrali w Andrychowie z liderującymi Beskidami 0-3. Jednak po raz kolejny okazało się, że młodzież Iskry podchodzi do wyżej notowanych zawodników bez respektu. Trener Janusz Frydel cieszył się, że jego zespół nie popełniał błędów w ustawieniu.

Przy okazji meczu o głos poprosił prezes Iskry Kazimierz Błachut. - Chciałem wrócić jeszcze do naszej inauguracji w Andrychowie - rozpoczyna prezes. - Nie mogę się zgodzić z opiniami, że jesteśmy filią Beskidów. To jakiś absurd. Andrychowianie wypożyczyli nam zawodników, którzy niewiele grali w Beskidach. To z naszego klubu do Andrychowa powędrowali: bramkarz Jacek Felsch, Mariusz Błachut, będący czołowym strzelcem ligi, czy ostatnio Filip Niewidok. Wnioski do wyciągnięcia pozostawiam kibicom - dodaje sternik klubu.

Zadowolony ze zwycięstwa był trener Skawy Janusz Suwada. - Nie było ono tak wysokie jak tydzień wcześniej na własnym boisku z Olkuszem, ale przecież do zwycięstwa wystarczy jedna bramka więcej od przeciwnika. Spełniliśmy ten warunek i z tego jestem zadowolony. Całe spotkanie toczyło się pod naszą kontrolą. Wynik nie oddaje naszej dominacji na boisku. Udał nam się zatem rewanż za bezbramkowy remis na własnym boisku, który jesienią był dla nas porażką - dodaje wadowicki szkoleniowiec.

W ostatnim kwadransie gry trener Skawy Janusz Suwada dokonał korekty wśród napastników. - Postawiliśmy w tym meczu na atak. Chciałem, aby tempo naszych akcji do ostatniego gwizdka sędziego było bardzo szybkie - tłumaczy trener.

Janusz Suwada był niepocieszony faktem, iż sędzia anulował drugą bramkę dla Skawy, którą zdobył Gałuszka. - Kiedy poprosiłem sędziego o wytłumaczenie się ze swojej decyzji, rzucił mi tylko, że nie znam się na przepisach. Jednak na tym spotkaniu byli przedstawiciele wadowickiej "kablówki". Oni uchwycili sporną sytuację. Mogłem na miejscu przejrzeć zapis filmowy. Wyszło na moje. Na szczęście mieliśmy gola w zapasie, ale co by było gdyby takie trafienie miało przesądzić o wyniku - zastanawia się Janusz Suwada.

Przed Kleczą kolejny rywal z ligowej czołówki. Dzisiaj, w zaległym spotkaniu, zagra ona w Brzeszczach. Pierwszym spotkaniem dla Iskry do odbicia się od dna tabeli będzie sobotnia wyprawa do Stanisławia.

(zab)

Autor: Dziennik Polski