Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drogie grzanie

Treść

W ubiegłym roku Termowad w Wadowicach dwukrotnie wyciągał ręce po pieniądze

Niewiele brakowało, a trwająca właśnie zima mogła sparaliżować życie w Wadowicach. Tuż przed nastaniem mrozów miejska spółka ciepłownicza Termowad nie miała pieniędzy na zakup węgla. Kryzysowi zapobiegło przekazanie 2,5 mln zł z budżetu miasta na dokapitalizowanie spółki.

To, że źle dzieje się w Termowadzie wyszło na jaw dopiero jesienią, kiedy rada nadzorcza odwołała dotychczasowego prezesa Adama Żaka, powołując na to stanowisko Wiesława Wróbla, dotychczasowego pracownika tej spółki. Nagle okazało się, że Termowad, który zapatruje w ciepło prawie całe Wadowice, znajduje się w tragicznej sytuacji. Do tego stopnia, że pod koniec listopada, tuż przed nastaniem zimy firma nie miała pieniędzy na zakup opału. Z pomocą przyszły władze Wadowic (gmina jest właścicielem spółki) i Rada Miejska podjęła decyzję o dokapitalizowaniu spółki kwotą 2,5 mln zł.

Jak ktoś skrupulatnie policzył był to bardzo drogi prezent dla spółki. W przeliczeniu na ilość mieszkańców, każdy podatnik z gminy Wadowice pośrednio przekazał na ratowanie Termowadu ok. 80 zł. Za 2,5 mln zł można wybudować niewielką salę gimnastyczną, kilka boisk sportowych. W zimie ta kwota właśnie poszła z dymem, mimo że mieszkańcy sumiennie regulują rachunki za ogrzewanie. Dopiero w tym tygodniu, kiedy na jeden dzień z powodu awarii wstrzymano dostawę ciepła do mieszkań, wyszło na jaw, że cała kwota została przeznaczona nie na inwestycje, a na zakup węgla.

Jak to się stało, że monopolista, jakim jest Termowad popadł w tak wielkie tarapaty?

Nowy prezes Wiesław Wróbel nie chce oceniać swojego poprzednika. Przyznaje jednak, że firma od dłuższego czasu nie uzyskiwała przychodów takich, które pozwalałyby na pokrywanie kosztów jej działalności. - Stało się tak dlatego, że ostatnio mieliśmy łagodne zimy, więc sprzedawaliśmy mniej ciepła. Poza tym od paru lat była tendencja oszczędzania ciepła przez mieszkańców. To oczywiście bardzo zdrowe zjawisko, niemniej dla naszego przedsiębiorstwa jest to uszczuplenie wpływów. Bo koszty się nie zmieniają - mówi Wiesław Wróbel.

W ub. roku Termowad już dwukrotnie wyciągnął rękę po pieniądze. Najpierw, od września, zaserwował swoim odbiorcom dużą 14-procentową podwyżkę opłat za energię, a dwa miesiąca później spółka dostała z miejskiej kasy 2,5 mln zł. Można więc się spodziewać, że dotacja z miejskiej kasy nie była ostatnim "prezentem" dla Termowadu. Mało prawdopodobne jest, że mieszkańcy nagle zaczną marnować ciepło, tylko po to, żeby płacić więcej na rachunek firmy ciepłowniczej.

Nic dziwnego, że wielu wadowiczan złości się słysząc te informacje. Już teraz opłaty za centralne ogrzewanie i ciepłą wodę stanowią największe obciążenie w comiesięcznych opłatach czynszowych, a tu muszą jeszcze dokładać do budżetu firmy.

Prezes nie wie, co będzie w przyszłości. Zapowiedział ograniczenie kosztów działalności spółki. Na pierwszy "ogień" przeprowadzone zostaną zwolnienia. - Obejmą kilku pracowników. kilku innych zwolnimy, ale natychmiast ich zatrudnimy na umowy okresowe, na prace sezonowe - wyjaśnia i dodaje: - Musimy się dostosować do nowych warunków, czyli do tego, że spada sprzedaż ciepła. Myślę, że te działania spowodują poprawę kondycji firmy - tłumaczy prezes.

(GM)

Autor: Dziennik Polski