Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziurawy łącznik

Treść

- Na osiedlu mieszka tyle tysięcy osób płacących podatki, a nie można się doprosić o tak drobną rzecz! - dziwi się andrychowianin Jan Witkowski pokazując kilkaset podpisów pod protestem mieszkańców ul. Lenartowicza.


Na jego osiedlu żyje blisko połowa mieszkańców Andrychowa. Od kilku miesięcy krążą wśród nich listy z podpisami. Wszyscy domagają się pilnego przeprowadzenia generalnego remontu 400-metrowego łącznika przy ulicy Lenartowicza, którego stan jest - delikatnie ujmując - opłakany.

- Liczne moje i innych radnych interwencje w tej sprawie nie pomogły. Może więc, jeśli społeczeństwo się wypowie, problem w odpowiednich instytucjach zostanie zauważony? - zastanawia się radny Witkowski, lokator jednego z bloków przy Lenartowicza. Do Urzędu Miejskiego wpłynęły dotąd listy z ponad 800 podpisami, zbierane są kolejne.

Andrychowskie osiedle prezentuje się okazale. Spółdzielnia rekordowo szybko uporała się z dociepleniem i odnowieniem elewacji bloków. Tym dramatyczniej na tym tle wyglądają drogi, zwłaszcza ów 400-metrowy odcinek - tzw. łącznik - pomiędzy okalającą osiedle ulicą Lenartowicza. Stoi przy nim aż siedem bloków, do tego dwa samoobsługowe pawilony handlowe i cały minipasaż handlowy, poczta i przedszkole, przejeżdża więc tędy codziennie kilka tysięcy aut. Mimo to mieszkańcy nie mogą doczekać się remontu.

W ostatnich kilkunastu latach wszystkie działania drogowców sprowadzały się do cząstkowych napraw, czyli - łatania największych dziur. Poprawiało to stan drogi bardzo średnio - i tylko na kilka miesięcy. - Gdyby tak policzyć koszty tych wszystkich pseudoremontów, to można by za to wybudować zupełnie nową drogę - szacuje Witkowski. A mieszkańcy denerwują się, że choć od ostatniego remontu minęły raptem dwa miesiące, to już na jezdni królują dziury.

Z punktu widzenia prawa ul. Lenartowicza jest przypadkiem dość kuriozalnym. Choć jest drogą typowo lokalną - ma status drogi powiatowej; warto tutaj wspomnieć, że drogi powiatowe łączą zwykle przynajmniej dwie gminy lub różne miejscowości! Mieszkańcy podejrzewają, że przy okazji ostatniej reformy administracyjnej kraju ich ulica została omyłkowo przypisana Starostwu Powiatowemu - i tak już zostało. Żeby było zabawniej, na feralnym odcinku (łączniku) jezdnia należy do powiatu, chodnik po prawej stronie utrzymywany jest przez spółdzielnię mieszkaniową, zaś chodnikiem po lewej zarządza Urząd Miejski.

Starostwu notorycznie brakuje pieniędzy na remonty dróg, których ma ponad 300 km. W Powiatowym Zarządzie Dróg w Wadowicach o remoncie "jakieś osiedlowej drogi" nie chcą nawet słyszeć. Na ostatnie pismo interwencyjne z Andrychowa (podparte podpisami mieszkańców) w sprawie wykonania nowej nawierzchni łącznika, Stanisława Pamuła, szefowa Zarządu, odpowiedziała, że sukcesywnie wykonywane będą drobne remonty. Jej zdaniem łącznik ten stanowi "praktycznie miejsce parkingowe dla mieszkańców". Starostwo ma do zrobienia wiele pilniejszych remontów - na drogach, które są bardziej uczęszczane.

- Gdy to przeczytałem, krew się we mnie zagotowała. To skandal, gdy czytam, że droga jest właściwie parkingiem. Jestem przekonany, że w całym powiecie nie ma bardziej obciążonego odcinka drogi powiatowej niż ten. Zapraszam panią Pamułę, niech sama sprawdzi, bo... Ręce opadają! - denerwuje się Witkowski, który uważa łatanie dziur za marnotrawstwo.

Być może rozwiązaniem byłoby przejęcie feralnej drogi od starostwa przez gminę. Wszak ulica i tak ma raczej lokalny charakter. Dotychczas jednak nikt w magistracie nie wpadł na ten pomysł. A być może nie chce wpaść, bo przecież przejęcie drogi oznacza o jeden problem dla magistratu więcej.

Niedawno andrychowska Rada Miejska przyznała 550 tys. zł na remont dróg powiatowych na terenie gminy. Starostwo obiecuje dołożyć drugą połowę. Jest szansa, że pieniądze przeznaczone zostaną właśnie na feralny łącznik, wszak chodzi o interes kilku tysięcy osób.

MirosŁaw Gawęda

Autor: Dziennik Polski