Ekonomia czy dobro dzieci?
Treść
Niepewne losy małych szkół w gminie Andrychów
W Andrychowie jak bumerang powraca sprawa dalszego funkcjonowania Szkoły Podstawowej nr 1. Władze miasta mają czas do poniedziałku na podjęcie decyzji, czy powołana zostanie licząca zaledwie 13 uczniów klasa pierwsza w tej Szkole. Podobnie sytuacja wygląda w podandrychowskiej Brzezince, gdzie do klasy pierwszej zapisanych jest zaledwie 5 uczniów.
Od kilku lat losy najmniejszych szkół wiszą na włosku. Samorządowcy nie chcą łożyć na ich utrzymanie, więc - ich zdaniem - najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie szkół. Problem w tym, że nie chcą się na to zgodzić rodzice. W Andrychowie taka sytuacja występuje w dwóch najmniejszych placówkach - andrychowskiej SP 1 i SP w Brzezince. Władze nie podjęły jeszcze decyzji w sprawie pierwszych klas w tych szkołach. Mają na to czas do poniedziałku, kiedy muszą dostarczyć do Kuratorium Oświaty tzw. arkusze organizacyjne.
- W tej chwili są dwie koncepcje rozwiązania tego problemu - mówi Leszek Kucharski, szef Wydziału Oświaty w andrychowskim magistracie. - Albo powstaną tzw. klasy łączone, co oznacza, że uczniowie klasy pierwszej będą uczyć się wspólnie z klasą drugą, bądź też powstaną małe klasy pierwsze - dodaje Leszek Kucharski, zaznaczając, że - z punktu widzenia ekonomicznego - najlepszym rozwiązaniem byłoby wysłanie uczniów, zapisanych do SP 1 i w Brzezince, do innych szkół. Wówczas klasy pierwsze w tych placówkach w ogóle by nie powstały. Dla rodziców oznacza to początek procesu likwidacji obu szkół. - Decyzja musi zostać podjęta do poniedziałku. Jest konsultowana z rodzicami - dodaje szef Wydziału Edukacji.
Zdaniem Andrzeja Szafrańskiego, dyrektora wadowickiej Delegatury Kuratorium Oświaty, podobne sytuacje będą występować w innych gminach już w najbliższych latach, kiedy naukę podejmą dzieci z roczników niżu demograficznego. - Wiele samorządowców stanie w przyszłości przed dylematem dalszego utrzymywania najmniejszych szkół. Obecnie podobny problem występuje także na Zatorszczyźnie. Staramy się przekonywać samorządowców, by - mimo wszystko - skłaniali się do łączenia klas. W ten sposób nie rozbijamy tych małych, lokalnych środowisk dzieci i rodziców - uważa Andrzej Szafrański.
(GM)
Autor: Dziennik Polski