Gra na zwłokę?
Treść
Likwidator andrychowskiego SPZOZ po raz trzeci w ciągu kilku zaledwie miesięcy wychodził z sali sądowej niezadowolony. Tym razem w Sądzie Apelacyjnym zapadł niekorzystny dla niego wyrok w konflikcie o przekształcenia w andrychowskim pogotowiu ratunkowym.
Przypomnijmy, że od grudnia trwał spór prawny o przekształcenia w andrychowskim pogotowiu. Jego właściciel - powołany przez burmistrza likwidator SPZOZ w Andrychowie, przekonywał, że od 1 stycznia pogotowie wraz z pracownikami powinien przejąć wadowicki SPZOZ. Przejęcie oznaczałoby, że to wadowicki ZZOZ będzie musiał wypłacić wszystkie zaległości finansowe pracownikom. Dla załogi nie było to korzystne rozwiązanie również z innego powodu - mimo zmiany pracodawcy nie otrzymaliby odpraw.
Jednak wadowicki ZZOZ nie zgadzał się z taką interpretacją przepisów. Ostatecznie w styczniu Wadowice samodzielnie urządziły w Andrychowie nową stację pogotowia ratunkowego. Likwidator SPZOZ nie uznał tego postępowania. Do Sądu Gospodarczego skierował pozew, w którym domagał się rozstrzygnięcia kto ma rację w tym konflikcie. Kilka miesięcy temu sąd wadowicki uznał racje Wadowic, teraz Sąd Apelacyjny podtrzymał ten wyrok.
Krystyna Grzesiek, dyrektorka ZZOZ jest zadowolona: - Gdy w grudniu zaczęły się dyskusje na ten temat, to w podtekstach Andrychów wmawiał nam, że się nie znamy na prawie. Sąd uznał, że chyba się jednak bardziej znamy. Nic więc nie trzeba dodawać - mówi Krystyna Grzesiek.
Mimo niekorzystnego wyroku likwidator Krzysztof Stuglik jeszcze nie traci nadziei. W sądzie ma też drugą sprawę. Byli pracownicy podległego mu pogotowia domagają się od niego wypłaty zaległych pensji, odpraw a także świadectw pracy. Wygrali już w pierwszej instancji, ale po tym wyroku likwidator oddał im tylko świadectwa pracy. Jednocześnie złożył apelację od wyroku. Teraz liczy, że jeszcze raz porządnie przyjrzy się sprawie.
Batalia toczy się o ok. 100 tys. zł. Kilkunastu pracowników liczy, że odzyska pieniądze. - Wydaje mi się, że po tym pierwszym wyroku nasza sprawa jest już tylko formalnością - uważa Andrzej Magiera, pracownik andrychowskiego pogotowia, które od stycznia działa już w strukturach ZOZ w Wadowicach.
Spory sądowe mogą potrwać jeszcze kilka tygodni. Likwidator nie ma już nic innego do roboty, jak tylko stawić się w sądzie. Gdyby wygrał będzie miał poczucie dobrze spełnionej misji w SPZOZ. Z kolei w przypadku wyroku korzystnego dla pracowników - może mówić o klęsce. Gmina będzie bowiem musiała wypłacić także odsetki od zaległych pensji i odpraw pracownikom.
Niektórzy uważają, że apelacje od kolejnych wyroków są tylko grą na zwłokę ze strony likwidatora i władz miasta.
- To jest ryzyko prowadzonej działalności gospodarczej. Ja i moi prawnicy uważamy, że moje działania są słuszne. Mamy na to potwierdzenie w orzecznictwie prawnym - mówi Krzysztof Stuglik.
(GM)
Autor: Dziennik Polski