Hala mogła runąć
Treść
Ponad 200 pracowników Przędzalni Andropol w Andrychowie od kilku dni przychodzi do pracy, ale nie mają co robić. Decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego hala Przędzalni, z powodu groźby zawalenia, została zamknięta.
Jak się okazuje, sprawa wcale nie jest nowa. Już w maju ub. roku działające w zakładzie związki zawodowe zaalarmowały szefów firmy, że hala znajduje się w fatalnym stanie technicznym.
Przeprowadzono wówczas ekspertyzę budowlaną, która potwierdziła te wątpliwości. Dopiero jednak niedawno o sprawie powiadomiony został nadzór budowlany. - Usterka hali jest poważna i zagraża bezpieczeństwu przebywających w niej osób - mówi Grażyna Karcz, p. o. powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Wadowicach.
Oznacza to, że przez wiele miesięcy ponad 200 osób pracowało w hali, której dach w każdej chwili runąć! Hala będzie zamknięta do czasu usunięcia usterek. Obecnie jednak w Przędzalni na próżno szukać ekip remontowych.
- Ludzie pracujący w przędzalni przychodzą do pracy, ale nie mają co robić. Niektórzy zostali wysłani na urlopy bezpłatne - mówi jeden z pracowników.
Zdaniem naszego rozmówcy - szefowie zakładu winą za zamknięcie zakładu obarczają pracowników, którzy w ub. roku wszczęli alarm.
Wczoraj próbowaliśmy zapytać w tej sprawie prezesa Przędzalni Jacka Skłodowskiego, ale w sekretariacie firmy odesłano nas do rzecznika Grupy Andropol Fasty. On również był nieuchwytny.
(GM)
Autor: Dziennik Polski