Jak nie bokami, no to środkiem
Treść
Przeciszów pilnował w Andrychowie skrzydeł, by nie dać się rozhulać Beskidom, tymczasem zguba przyjezdnych przyszła ze środka
Beskidy Andrychów pokonały na własnym boisku rewelacyjnego beniaminka z Przeciszowa 3-1 (1-1). Gościom udało się jedynie postraszyć wicelidera wadowickiej "okręgówki".
Gospodarze wyszli na boisko jednak trochę zbyt pewni swego i już po niespełna kwadransie spotkania stracili bramkę. - Było w tym trochę przypadku i naszego gapiostwa - mówi grający trener Beskidów Piotr Stach. - Nie zamierzam jednak umniejszać zasług przeciwników. Strzelili gola i tylko to się liczy. Mogę się cieszyć jedynie z tego, że ta strata wyzwoliła w nas sportową złość - dodaje szkoleniowiec.
Piotr Stach ostatnio imponuje skutecznością. W Malcu zaliczył hat-trick, teraz ustrzelił dublet. Musi się jednak liczyć z tym, że na murawie przeciwnicy nie będą go oszczędzać. - Mogłem się o tym boleśnie przekonać - zwraca uwagę grający szkoleniowiec. - W pierwszych fragmentach zostałem wzięty w kleszcze przez dwóch przeciwników. Omal nie urwali mi nogi. Tymczasem arbiter pogroził mi, że następnym razem upomni mnie żółtą kartką za próbę wymuszenia "jedenastki". Trochę to dziwne, ale wolałem się nie odzywać - dodaje szkoleniowiec.
Przeciszów chciał sposobem powstrzymać andrychowian, którzy słyną z gry bokami. - Trzeba mieć jednak wykonawców, którzy poradziliby sobie z takimi zawodnikami, jak Derbin, Skawina, czy Kukuła - podkreśla trener Stach. - Skoro jednak przeciwnicy całą uwagę skupili na pilnowaniu skrzydeł, szybko zaskoczyliśmy ich zmianą planów. Wówczas sprawy w swoje ręce wzięli Kmieć z Sobalą. Dla nich nie było problemu, by w środku pola minąć jednego czy najwyżej dwóch zawodników i już robiło się gorąco na przedpolu przeciszowian. Może nasza skuteczność pozostawiła trochę do życzenia, ale strzeliliśmy na tyle goli, że wystarczyło to do zgarnięcia pełnej puli, a tylko to się liczy - podkreśla trener.
Wiele ożywienia w grę miejscowych wniósł Wawro. Jemu w drugiej połowie często udawało się hasać skrzydłami. W ostatnich 30 minutach gospodarze regularnie przesiadywali na połowie przeciwnika. Zgodnie z obietnicą, trener systematycznie daje szansę zdolnej młodzieży. - Specem od "czarnej roboty" jest u nas Mariusz Sobala - twierdzi Piotr Stach. - Za występ przeciwko Przeciszovii słowa uznania należą się także Darkowi Kaprze, który miał niesamowity ciąg na bramkę rywali - zwraca uwagę trener.
Przed Beskidami wyjazd do Balina na mecz przeciwko Orłowi. - Z pewnością Balin będzie chciał sobie odbić jesienną porażkę 1-2. Przecież do 85 minuty prowadzili u nas 1-0. Jednak będziemy gotowi na trudną przeprawę. Nam awans nie grozi, rywale są pewni swego bytu. Powinno być ciekawe widowisko - ma nadzieję Piotr Stach.
(zab)
Autor: Dziennik Polski