Jeden wystarczy
Treść
Kalwarianka poniosła planową porażkę, w Brzeszczach cieszyli się z wywalczenia pozycji wicelidera
Górnik Brzeszcze w wyjazdowym spotkaniu pokonał outsidera z Kalwarii 1-0 (1-0). Przy równoczesnym potknięciu Marcówki na własnym boisku z Balinem (0-1), podopieczni Mariusza Wójcika zostali wiceliderami wadowickiej "okręgówki", awansując o jedno miejsce. Zadaniem na wczorajszy mecz przeciwko Janinie, było utrzymanie tej pozycji.
- Pierwsza połowa prowadzona była w szybkim tempie - przyznaje kierownik drużyny Górnika Leszek Kozieł. - Nastawialiśmy się na trudną przeprawę na boisku outsidera, ale bardzo pozytywnie nas ten zespół zaskoczył. Na pewno wiele ekip straci tam jeszcze punkty - dodaje kierownik.
Jednak brzeszczanie nie zamierzali skupiać się na komplementowaniu przeciwnika. W przerwie Mariusz Wójcik musiał wstrząsnąć swoimi podopiecznymi. Jednobramkowa zaliczka niczego jeszcze nie gwarantowała. - Nasz główny rozgrywający, Wojtek Stawowy, musiał opuścić boisko ze względu na kontuzję - tłumaczy Leszek Kozieł, który po sobotnim spotkaniu nie wiedział, czy zawodnik zdoła się wyleczyć do środowego spotkania przeciwko Janinie. - Jego zastępcą może być zdolny junior Marek Sojka. Tym razem nie pojawił się na boisku, ale kadrę mamy na tyle szeroką, że trener dokonał innych korekt, które ruszyły naszą grę. W drugiej odsłonie graliśmy na jedną bramkę, ale zawsze powtarzam, że nie trzeba być zachłannym. Wystarczy jedna bramka więcej od przeciwnika. Tak się stało i jesteśmy zadowoleni - dodaje kierownik.
Trudno, by kalwarianie byli zadowoleni z porażki. - Jednak pochwaliłem chłopców, za bardzo dobrą pierwszą połowę - mówi trener Kalwarinaki Andrzej Bańdura. - Pocieszyłem ich, że o dwa kwadranse dłużej byli konsekwentni niż tydzień wcześniej w Gromcu, gdzie przegraliśmy 0-2 - przypomina szkoleniowiec.
Piłkarzom Kalwarianki po raz kolejny zabrakło doświadczenia. - Mam w kadrze 13 młodzieżowców, w tym 2 juniorów. Czasem aż prosi się, by poszanować piłkę w środku pola. Młodzieży brakuje boiskowego cwaniactwa - podkreśla Andrzej Bańdura. - Trochę mnie dziwi panika w meczach mistrzowskich. Przecież w sparingach graliśmy jak równy z równym ze znacznie wyżej notowanymi przeciwnikami. Powtarzam chłopcom, by grali tak, jak wcześniej. Nie ma co się stresować, że teraz stawką meczów są punkty. Grajmy tak, jakby to było spotkanie kontrolne - szkoleniowiec tymi słowami stara się trafić do psychiki zawodników.
Wiosenny dorobek Kalwarianki zamknął się na razie 3 punktami. - Porażki z potentatami, czyli Janiną, Marcówką i Brzeszczami zawsze można było wkalkulować - uważa Andrzej Bańdura. - Wygraliśmy z Kwaczałą. Szkoda właśnie punktów straconych w Gromcu. Nadwiślanin wiosną nie błyszczy. Może z innymi przeciwnikami będącymi w naszym zasięgu gra się ruszy - ma nadzieję kalwaryjski szkoleniowiec.
(zab)
Autor: Dziennik Polski