Jestem głodny
Treść
Proszą o chleb w papieskim mieście
- Nie macie czegoś do jedzenia? - powiedział chłopiec, który przyszedł do naszej redakcji. To nie pierwszy taki przypadek. Coraz częściej potrzebujący, nie tylko z okazji świąt, pukają w Wadowicach do drzwi domów i instytucji.
Domagają się pieniędzy na mleko, chleb czy bilet do domu. Bywają nachalni albo próbują wzbudzić litość. Żebrzących w tym roku przybyło. W naszej redakcji byli już więźniowie, których po odsiedzeniu wyroku właśnie zwolniono do domu z Zakładu Karnego w Wadowicach, obywatele narodowości romskiej, staruszki (niektóre z nich nie błagają o pomoc, tylko za 1. lub 2 zł, chcą coś sprzedać: runo leśne, koszyczki z łuby, albo gałązki choiny) i dzieci. Ostatnio coraz ich więcej. Niektóre siedzą z matkami albo opiekunami pod supermarketami, albo na chodnikach ruchliwych ulic. Klęczą na bruku i mimo mrozu, zawodząc żałośnie błagają o pieniądze.
Chłopiec, który przyszedł do naszej redakcji wybrał inną metodę. - Nie macie czegoś do jedzenia? - powiedział, kiedy odwiedził nas po raz pierwszy, i zanim ktoś zdołał odpowiedzieć, uciekł. Za kilka tygodni wrócił. Teraz wygłosił dłuższą kwestię dodając - A może trzeba posprzątać, albo roznieść ulotki? -. Pewnie, dlatego udało się go przepytać. Jak się utrzymuje, nazywa się Bartek Zamian, chodzi do szkoły przy ul. Sienkiewicza, do pierwszej klasy, mieszka na osiedlu Kopernika.
- Mam cztery siostry i czterech braci. Matka ciężko choruje, a ojciec pracuje dorywczo. Ma pan bułkę, albo kanapkę? - mówi sympatyczny blondynek.
Z ewidencji Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wadowicach wynika, że na osiedlu Kopernika nie mieszka rodzina o takim nazwisku. Jak przypuszczają pracownicy MOPS chłopiec albo się wstydził swojej sytuacji i podał mylne dane, albo jest to chłopiec z innej rodziny, objętej pomocą MOPS, a zamieszkałej właśnie na tym osiedlu.
- Zdarzało się, że chłopcy z tej rodziny chodzą po mieście i żebrzą, jak ustalił pracownik socjalny, ich matka wie o tej sytuacji - mówi Cecylia Wojtyła, kierownik MOPS w Wadowicach.
Według MOPS, potrzebujący w gminie otrzymują konieczną pomoc. Dzieci nie powinny być głodne, bo prowadzone są różne formy dożywiania, z reguły w szkolnych stołówkach. Taką pomoc otrzymuje 355 dzieci w 15. szkołach. Ponadto MOPS w zależności od dochodów przydziela zasiłki: stałe, okresowe i celowe, w kwotach od 200 do 600 zł. Ponadto ubodzy otrzymują pomoc w naturze, mają kupowany opał. Opieką objętych jest m. in. również 118 rodzin wielodzietnych. Ogółem na różne formy pomocy w tym roku gmina przeznaczyła ponad 755 tys. złotych.
Jak zwykle, życie nie mieści się w urzędniczych statystykach. Co zrobić z takimi dziećmi, jak Bartek?
Tekst i zdjęcie: Robert Szkutnik
Autor: Dziennik Polski