Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jeździli na pamięć

Treść

Rywalizacji podczas tegorocznych MP w trialu daleko było do ducha fair play

Podczas rozegranych w Świdniku mistrzostw Polski w trialu gospodarze przypuścili szturm na pozycje Aquili Stryszów, niepodzielnie panującej od lat w tej dyscyplinie. Atak zakończył się częściowym powodzeniem, ale impreza pozostawiła duży niesmak.

- Mistrzostwa odbyły się w skate parku, na placu w kształcie kwadratu wielkości 40 na 40 metrów. Organizatorzy pewnie napracowali się, nawieźli dużo kamieni, ale nie była to trasa odpowiednia do mistrzostw kraju. Przede wszystkim nie była przejrzysta i w uprzywilejowanej pozycji ustawiała miejscowych zawodników, którzy tam długo trenowali, przygotowując się do mistrzostw - twierdzi szef Aquili Stryszów Andrzej Kramarczyk.

Część rywali nie miała takiej okazji, w tym trójka zawodników ze Stryszowa: Michał Zubek, Dawid Pietrzak i Tomasz Kramarczyk oraz na przykład Marek Bielówska z PKS Dębnicki Kraków. - Pojechali do Świdnika w środę, aby trochę potrenować, ale powiedziano im, że trasa jest już zamknięta. Rafał Kumorowski, który tam był wcześniej, miał okazję pojeździć jeden dzień - dodaje opiekun stryszowian.

Kumorowskiemu nie przeszkodziło to jednak w zdobyciu kolejnego mistrzostwa kraju na małych rowerach (20 cali). Zawodnik Aquili zakończył start z dorobkiem 34 punktów karnych, wyprzedzając Piotra Reczka - 62 oraz Tomasza Kramarczyka i Krystiana Herbę, którzy z 68 pkt. zajęli ex aequo 3 lokatę.

Na rowerach górskich (26 cali) wygrał były zawodnik Aquili, a obecnie Champion Świdnik Paweł Reczek - 27 pkt. karnych, drugi był Tomasz Woźniak - 53, trzeci był Wacław Skolarus (obaj Aquila) - 83.

Rywalizacja juniorów zakończyła się sukcesem także zawodnika gospodarzy Karola Serwina - 3 pkt. karne, przed Michałem Zubkiem (Aquila) - 53 i Konradem Purtą (Velotrial Koszalin) - 68, czwarty Dawid Pietrzak (Aquila) - 75, a piąty Marek Bielówka (PKS Dębnicki Kraków) - 84. Trzech pozostałych zawodników miało maksymalną liczbę punktów karnych.

Takich różnic punktowych wśród zawodników czołówki w imprezach rangi mistrzowskiej się nie spotyka, co zdaniem obserwatorów, powinno dać do myślenia działaczom PZKol, jeśli mistrzostwa kraju mają być miarodajnym wykładnikiem poziomu dyscypliny. Gospodarze, którzy mieli okazję tutaj trenować do woli, jeździli na pamięć.

- Niestety, atmosfera, towarzysząca mistrzostwom, którą jeszcze gospodarze podgrzewali, też pozostawiała dużo do życzenia - dodaje Andrzej Kramarczyk, zaznaczając, że podobne uwagi padały ze strony innych ekip z Mielca, Warszawy czy Koszalina. (BK)

Autor: Dziennik Polski