Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Już prawie dojechali...

Treść

Wypadek autokaru turystycznego z Wadowic

- To cud, że nikt nie zginął - mówią policjanci z Suchej Beskidzkiej o wypadku autokaru wycieczkowego z Wadowic, do którego doszło w niedzielę nad ranem w Skawicy koło Suchej Beskidzkiej. Autobus uderzył w barierkę zabezpieczającą na moście. Trzy osoby zostały ranne.

Wycieczka była organizowano przez działające dopiero od kilku tygodniu biuro turystyczne wadowickiego PKS. Kilkadziesiąt osób wyjechało do Budapesztu w nocy w piątek. Sobotę spędzili na zwiedzaniu stolicy Węgier. Wieczorem wyruszyli w drogę powrotną. Do wypadku doszło w niedzielę na ranem w Skawicy, 30 km przed Wadowicami. Z nieznanych dotąd przyczyn autokar uderzył w barierkę zabezpieczającą na moście. Barierka wytrzymała siłę uderzenia, ale kawałek metalu wbił się do środka, raniąc trzy osoby. Najbardziej poszkodowany jest drugi kierowca autobusu, który w tym czasie siedział na miejscu pasażera. Poza tym rany odniosła pilotka wycieczki oraz jeden z pasażerów. Wszystkich natychmiast przewieziono do szpitala. Na miejscu podstawione zostały dwa autobusy wadowickiego PKS, które przewiozły wystraszonych turystów do Wadowic.

W pierwszych komunikatach policja podawała, że możliwą przyczyną wypadku było zaśnięcie kierowcy. Przyczyna nie jest jednak jeszcze ustalona. - Trudno w tej chwili wskazać jednoznaczną przyczynę wypadku. W zdarzeniu nie brały udział inne samochody. Policjanci badają ślady zabezpieczone na miejscu, przesłuchują świadków. Wyglądało to bardzo poważnie. Autobus mógł nawet spaść z mostu, a wtedy skutki były poważniejsze - mówi Wojciech Fluder, rzecznik suskiej policji.

Prezes wadowickiego PKS zapewniał wczoraj, że wszyscy uczestnicy wypadku uzyskają niezbędną pomoc ze strony firmy. W Skawicy rozbił się wysokopokładowy autokar, jeden z najlepszych będący obecnie na stanie wadowickiego przewoźnika. Najczęściej kursuje na długich, zagranicznych trasach. - Nie wiem co mogło być przyczyną wypadku, będziemy czekać na wyniki policyjnego śledztwa. W tej chwili to jednak dla nas drugorzędna sprawa. Najważniejsze, by poszkodowane osoby, wśród których są dwaj nasi pracownicy, jak najszybciej wrócili do zdrowia - mówił prezes Sobieszczyk, który zapewniał, że wycieczka była zorganizowana zgodnie z obowiązującymi standardami: uczestnicy posiadali ubezpieczenie, a do Budapesztu pojechało dwóch kierowców, którzy zmieniali się co kilka godzin.

(GM)


Autor: Dziennik Polski