Kłopoty z mobilizacją
Treść
Skawa Wadowice pokonała na własnym boisku outsidera z Suchej Beskidzkiej, ale stylem nie zachwyciła
Skawa Wadowice wiosną prezentuje równą formę i nie przypadkiem po zwycięstwie na własnym boisku 4-0 (1-0) nad Babią Góra Sucha Beskidzka umocniła się na 4. miejscu wadowickiej "okręgówki", które gwarantuje w przyszłym sezonie start w nowej V lidze.
Wadowiczanie szybko, bo już w 5 minucie, objęli prowadzenie. To bardzo ważne z zespołami broniącymi się przed spadkiem. Każda upływająca minuta przy korzystnym wyniku wyzwala u outsiderów dodatkową mobilizację. Skawa boleśnie przekonała się o tym jesienią, przegrywając na własnym boisku z beniaminkiem z Kwaczały 0-1. - Tym razem nie powieliliśmy tamtego błędu, ale tylko jeśli chodzi o wynik. Z postawy chłopców w pierwszej połowie nie jestem do końca zadowolony. Powiem więcej, lepiej gdyby nie wychodzili z szatni - uważa trener wadowiczan Janusz Suwada. - Rozumiem, że na potyczki z teoretycznie słabymi przeciwnikami trudno się zmobilizować. Jednak nie można przechodzić obok meczu, a takie właśnie wrażenie odniosłem przeciwko Babiej Górze - utrzymuje szkoleniowiec.
Lepiej wadowiczanie zaprezentowali się po przerwie. Ożywienie do gry wniosło pojawienie się na boisku młodzieżowca Mateusza Żywczaka, który zastąpił Mariusza Rapacza. - Zmiana w żadnym wypadku nie była spowodowana tym, że Rapacz nie wykorzystał karnego - podkreśla Janusz Suwada. - Jego rola w zespole jest bardzo ważna. Gra cofniętego pomocnika, odpowiedzialnego za rozgrywanie akcji. Jednak dokuczała mu kontuzja kolana i stąd moja decyzja. Wypada się tylko cieszyć, że jego zastępca, który występuje także w wojewódzkiej lidze juniorów, wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za wynik. Nie tylko jego postawa, ale i pozostałych zawodników w drugiej połowie sprawiły, że chłopcy nieco zrehabilitowali się w moich oczach - twierdzi trener.
Z kolei pojawienie się na boisku w ostatnim kwadransie gry Wiechcia sprawiło, że Skawa często zaczęła grać skrzydłami. Cały mecz zaliczył Fila, to zawodnik pozyskany przed rundą wiosenną. Widać, że wkomponował się w zespół. - W końcówce spotkania idealnie rozprowadził Praciaka, który jednak niepotrzebnie poszedł na przebój, chcąc zdobyć bramkę. Mógł zagrać do lepiej ustawionych partnerów - kończy Janusz Suwada, który po meczu był myślami przy następnym spotkaniu, które Skawie przyjdzie rozegrać w Oświęcimiu przeciwko Iskrze Brzezinka.
- Mimo czterech wpuszczonych goli naszym najlepszym zawodnikiem był bramkarz Kłapyta - uważa trener Babiej Góry Tomasz Kulig. - Nie chcę, by sędziowie nam pomagali, ale na wyjazdach powinni nas traktować na równi z gospodarzami. Skoro im przyznało się karnego, to dlaczego arbiter nie dostrzegł w 75 minucie faulu na Pietrusie. Dobrze, że chociaż Kalwarianka przegrała. Teraz przed nami mecz o podwójną stawkę przeciwko Iskrze Klecza - kończy Tomasz Kulig.
(zab)
Autor: Dziennik Polski