Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kościelnik był za drogi

Treść

Skawa Wadowice - Babia Góra Sucha Beskidzka 0-0

Skawa: Wiktor - Drechny, Wojtulewicz, Skawina - Bryła, Kalinowski, Dyrcz, Marszałek, Wróbel, Praciak, Listwan oraz Mrugacz, Jurzak, Wiecheć, Mikołajczyk i Tomczyszyn.

Kolejnym rywalem czwartoligowca z Wadowic był przedstawiciel wadowickiej "okręgówki". W barwach Skawy zabrakło Sławomira Kościelnika, który wystąpił we wcześniejszych dwóch sparingach. W Skawie poszukiwali bramkarza, który wypełniłby lukę po Dariuszu Chmielu (odszedł do IV-ligowej Koszarawy Żywiec), ale warunki zaproponowane przez Kościelnika były dla wadowiczan nie do przyjęcia. - Będziemy grać takim składem, jakim dysponujemy, chociaż być może jakaś nowa twarz jeszcze się w nim pojawi - mówi trener Skawy Andrzej Bańdura.

Po ostatnim meczu zwycięstwie nad Garbarzem 3-2, trener wadowiczan był zadowolony z nie tylko z wyniku, ale także z gry. W tamtym spotkaniu dla kilku piłkarzy odkrył nowe pozycje; Michał Drechny, etatowy napastnik, sprawdził się jako skrajny obrońca, więc ponownie zagrał na tej pozycji. - Tym razem wypadł dużo słabiej - uważa trener Bańdura - Ale to dotyczy nie tyko Drechnego, lecz także innych piłkarzy. Zespół w niczym nie przypominał tego, co prezentował trzy dni wcześniej w Zembrzycach. Takie są jednak prawa młodości. Trzeba być przygotowanym na wahania formy. W pierwszym meczu z Wilamowicami wypadliśmy bardzo słabo, potem w kolejnych dwóch spotkaniach nasza forma poszła w górę. Teraz znowu spadła. To chyba znak, że trzeba chłopcom trochę odpuścić. Dzień przed meczem mieliśmy marszobieg, więc nazajutrz, w szatni, kilku chłopców od razu zgłaszało chęć zagrania tylko jednej połowy. Chociaż dokonałem wielu zmian, to widać było, że zawodnicy ciężko w całym meczu poruszali się po murawie - zauważa szkoleniowiec.

Być może dlatego przed przerwą Marszałkowi z Wojtulewiczem zabrakło precyzji. Z kolei po zmianie stron Bartłomiejowi Praciakowi zabrakło niewiele, by piłka wpadła do siatki przy długim słupku. - Wszystko odbywało się w jednym tempie, bramkowało przyspieszenia akcji - zauważa Andrzej Bańdura. - Dokładnych podań było jak na lekarstwo. Remis w pełni oddaje to, co działo się na boisku. Nas też słupek raz uratował od utraty bramki - zauważa szkoleniowiec.

Po tygodniu przerwy w barwach Skawy zagrał już Tomasz Mikołajczyk. - Jest chyba uczulony na ukąszenia owadów. Na początku wszystko wyglądało niegroźnie, ale z czasem noga mu spuchła. Teraz opuchlizna była już dużo mniejsza, więc mógł trochę pobiegać - mówi szkoleniowiec.

Termin ostatniego sparingu Skawy pokrywa się z Pucharem Polski. - Dlatego mecz z Marcówką przełożyliśmy na czwartek - informuje szkoleniowiec. - Na początku okresu przygotowawczego wypadł nam sparing z Garbarnią Kraków, więc w krótkiej letniej przerwie szkoda każdego meczu - twierdzi Andrzej Bańdura, który już powoli myśli o nadchodzących rozgrywkach. - Wprawdzie gramy trzy mecze u siebie, ale będą to wymagający rywale. Zaczynamy z Garbarnią, potem mamy rezerwy Cracovii, którym poszliśmy na rękę, dokonując zmiany gospodarza ze względu na remont ich boiska, a kończymy meczem z Garbarzem Zembrzyce, sąsiadem zza miedzy - wylicza szkoleniowiec.

(zab)

Autor: Dziennik Polski