Na bakier z angielskim
Treść
Na bakier z angielskim
Obcokrajowiec, który korzysta z gościny wadowickich restauracji, może natrafić na barierę językową. Fot. Marcin Płaszczyca
Znajomość języków obcych wśród wadowickich restauratorów oraz właścicielni kawiarni jest kiepska. Zagraniczni turyści, których w ostatnim tygodniu nie brakowało w mieście, narzekają na to, że w Wadowicach można porozumiewać się z kelnerami tylko na migi.
Zamawianie kotleta z frytkami i z colą w jednej z wadowickich restauracji przy rynku zajęło w ubiegły piątek 27-letniemu Maurycemu z Parmy trzydzieści minut, bo tyle trwały konsultacje z kelnerem i szukanie po słowniku odpowiednich słów. - No niestety, kelner nie znał żadnego języka, a w karcie dań jest tylko polskie menu - twierdzi Włoch. Wycieczka z Parmy w obcym języku mogła tylko dogadać się w Muzeum Jana Pawła II przy ulicy Kościelnej.
W ostatnim tygodniu w Wadowicach przebywało w związku z Forum Młodych wielu obcokrajowców. Korzystając z restauracji, lodziarni, mieli ten sam problem. - To nic dziwnego. Na Ukrainie jest tak samo. Dla mnie język polski jest zrozumiały i nie mam z nim problemu - mówiła nam po polsku 21-letnia Tania ze Lwowa.
Zdaniem właściciela jednego z wadowickich pubów, przyczyną takiego stanu rzeczy może być fakt, że do pracy przy barze lub w charakterze kelnera przyjmuje się ludzi młodych bez specjalnych kwalifikacji za niewielkie pieniądze (do 600 zł miesięcznie). - Nie oczekuję od moich barmanów znajomości języka. Z obcokrajowcami zawsze jakoś można się dogadać. Wystarczą podstawowe słowa - uważa właściciel pubu.
Mimo to obcokrajowców ciągle nie przestaje dziwić fakt, iż w restauracjach mówi się tylko po polsku w mieście, do którego w sezonie letnim przyjeżdża ok. 50 tys. turystów zagranicznych.
(MPA)
Dziennik Polski
Autor: PG