Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Napastnik ma zrobić swoje

Treść

Trener Beskidów Andrychów Mirosław Kmieć, beniaminka IV ligi, w dniu meczu ze Stryszowem świętował swoje 35. urodziny

Beskidy Andrychów kontynuują serię spotkań z niżej notowanymi przeciwnikami w ramach przygotowań do wiosny w IV lidze. Tym razem podopieczni Mirosława Kmiecia zanotowali wyjazdowe zwycięstwo nad Chełmem Stryszów 3-2 (2-2).

Mecz w Stryszowie był kolejnym dowodem na to, że Beskidy są otwarte na współpracę z najbliższymi sąsiadami. Ich wizyta w małych miejscowościach jest wydarzeniem dla lokalnej piłkarskiej społeczności. - Tak, jak już wcześniej podkreślałem, celowo na ostatni szlif przed ligą ustawiłem sobie znacznie niżej notowane zespoły, by chłopcy mogli nauczyć się ataku pozycyjnego - mówi trener Beskidów Mirosław Kmieć. - Jak zwykle bramki straciliśmy po własnych błędach; najpierw Arka Kukuły, a potem Artura Derbina. Takie wpadki też są nam potrzebne, by chłopcom nie wydawało się, że są wielkimi profesorami na tle teoretycznie niżej notowanego rywala. W lidze za podobne podejście do meczu będziemy płacić głupimi stratami punktów, a tego chciałbym uniknąć - dodaje szkoleniowiec.

Mirosław Kmieć nie mógł się jednak długo gniewać na swoich podopiecznych. W dniu meczu obchodził swoje 35. urodziny. Po nim zaprosił wszystkich chłopców na obiad oraz "małe jasne". To kolejny dowód na to, jak trener pielęgnuje dobrą atmosferę w zespole.

Andrychowianie zagrali bez Dariusza Chowańca, Dariusza Kapery i Tomasza Kaczmarczyka. Mirosław Kmieć tym razem wystąpił na pozycji, zastępując na niej Krzysztofa Kokoszkę, który z kolei został przesunięty do drugiej linii. - Cały czas trzymam miejsce kryjącego obrońcy dla Kaczmarczyka, który dochodzi do siebie po urazie mięśnia przywodziciela. Mnie nie musi niczego udowadniać. Wiem, na co go stać, więc niech spokojnie leczy się na ligę - zwraca uwagę szkoleniowiec.

Pod nieobecność Chowańca szansę gry w ataku dostał Wojciech Dybał, odwdzięczając się trenerowi golem za zaufanie. - Ten chłopiec może i nie ma najlepszych warunków fizycznych do rozpychania się w polu karnym, ale potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu, dobijając "wyplutą" przez bramkarza futbolówkę. Tak było przecież jesienią w Wolbromiu, kiedy zdobył dla nas decydującą bramkę już w doliczonym czasie gry. Napastnik nie musi być wielkoludem ani być widocznym przez całe spotkanie. Ma wykonać swoją pracę - przypomina Mirosław Kmieć.

Dzisiaj Beskidy zmierzą się z Iskrą Klecza Dolna, a w sobotę mają sprawdzian z Gierałtowicami.

(ZAB)

CheŁm Stryszów - Beskidy Andrychów 2-3 (2-2)

Bramki dla Beskidów: Dybał, Kokoszka i Błachut.

Beskidy: Harasiuk - Kukuła, Kmieć, Marek - Wawro, Kokoszka, Sobala, Derbin, Dybał - Krok, Błachut oraz Ziembla, Kuczaj, Rokowski, Ratusznik.

(ZAB)

Autor: Dziennik Polski