Niby-pożar klasztoru
Treść
W działaniach uczestniczyło ponad 100 strażaków
Alarm ogłoszony został 2 minuty przed godziną 10. Dyżurny straży pożarnej odebrał telefon z informacją, że pali się kalwaryjski klasztor. Przez kilka godzin z żywiołem walczyło ponad 100 strażaków. Na szczęście, były to tylko zakrojone na szeroką skalę manewry, stanowiące swoisty sprawdzian z umiejętności służb ratowniczych.
Pierwsi na miejscu zdarzenia byli strażacy z OSP w Kalwarii. Później dołączyli do nich strażacy z jednostki zawodowej z Wadowic oraz z innych jednostek. Ruchem na drogach w Kalwarii kierowali policjanci. Niby-pożar wybuchł w mieszkalnej części poddasza przyklasztornego Domu Pielgrzyma. Wszystkie działania przeprowadzano tak, jakby faktycznie w Domu Pielgrzyma doszło do tragedii. Ewakuowano kilkanaście osób. Kilku pielgrzymom strażacy udzielili pierwszej pomocy przedmedycznej, a jedna była nawet reanimowana. Ponieważ istniało zagrożenie, że pożar rozprzestrzeni się na cały klasztor, na nogi postawiono Powiatowy Zespół Reagowania Kryzysowego w Wadowicach. Wezwano strażackie posiłki z innych powiatów.
I choć wszystko było fikcją, uczestniczący w działaniach strażacy wiedzieli, że muszą się przyłożyć do tego, co robią. Kolejnym razem może się bowiem okazać, że przyjdzie im uczestniczyć w prawdziwym zdarzeniu. A wtedy nie będzie już miejsca na niedociągnięcia.
Podobne manewry strażacy organizują co roku. Tym sposobem mają okazję "na sucho" zapoznać się z wielkimi obiektami, po to, by ewentualne faktyczne działania przebiegały sprawniej. - Wtedy liczą się sekundy. Tym razem ćwiczenia przeprowadziliśmy w klasztorze kalwaryjskim, który posiada swoją specyfikę. To światowej klasy zabytek, odwiedzany przez tysiące osób - mówi bryg. Antoni Okólski, komendant powiatowy PSP w Wadowicach.
Działaniom strażaków przyglądali się wczoraj obserwatorzy, którzy oceniali przebieg akcji i wskazywali na ewentualne niedociągnięcia. Mieszkańcy w różny sposób reagowali na to, co działo się w mieście. Niektórzy, zaniepokojeni kolejnymi wozami strażackimi, podążającymi do klasztoru, pospieszyli z własną pomocą. - Żeby nie wzbudzać paniki, staraliśmy się w ostatnich dniach rozpropagować informacje, że w poniedziałek przeprowadzane będą ćwiczenia. Większość osób wiedziała o tym - mówili strażacy.
(GM)
Autor: Dziennik Polski