Nie lubią wyjazdów
Treść
Skawa Wadowice, beniaminek czwartoligowych rozgrywek na półmetku zajmuje 8 miejsce. Lokata niezła, ale żeby walczyć o utrzymanie, trzeba się plasować w czołówce. Jak tego dokonać, skoro na wyjazdach wadowiczanie wywalczyli zaledwie 3 punkty.
Skawa rozpoczęła sezon wzmocniona uzdolnionymi wychowankami: Kolbrem, Błasiakiem i Żakiem, którzy w minionych latach grali w czwartoligowych klubach. Po historycznym awansie z prowadzenia zespołu zrezygnował Jacek Zarzycki, a zastąpił go Wojciech Madej.
Szybko okazało się, że te zmiany były trafione. Przez całą rundę z wadowickim beniaminkiem musieli się liczyć nawet ligowi potentaci: Garbarnia, Alwernia czy Cracovia II. Bez wątpienia atutem Skawy jest własne boisko. Tutaj odnieśli siedem zwycięstw i zanotowali tylko dwa remisy. Wpływ na to mieli także kibice, którzy zawsze szczelnie wypełnili trybuny. Przez całą rundę to właśnie na stadionie w Wadowicach mecze oglądało najwięcej widzów. Rywali najwyraźniej deprymowała taka atmosfera.
W parze z dobrymi meczami w Wadowicach nie poszły niestety spotkania wyjazdowe, w których szczytem możliwości zespołu Wojciecha Madeja było postraszenie rywala, a sukcesem wywalczenie trzech remisów: z Bukowanem, Dalinem i Brzeszczami. Gdyby nie "twierdza" Wadowice, sytuacja Skawy w tabeli mogłaby być zupełnie inna. - Co zrobić, by lepiej prezentować się w meczach wyjazdowych? Myślę, że to jest główny materiał do przemyśleń w czasie przerwy zimowej - mówi Wojciech Madej. - Wyjazdy nam wyraźnie nie "siedziały". Nie wiem dlaczego, ale traciliśmy w nich połowę swojej wartości i stać nas było co najwyżej na remis. Z drugiej strony, wcale w tych spotkaniach nie odstawaliśmy od przeciwników. Porażkę jedną czy dwoma bramkami można wytłumaczyć. Myślę, że chodzi o psychikę zawodników. Nie mogą się jakoś na wyjazdach odblokować. Jedno jest pewne - wiosną nie będzie już tak łatwo, nawet w meczach na własnym boisku, dlatego punkty przywiezione z obcego terenu będą miały podwójną wartość - dodaje szkoleniowiec.
Wyróżniającą się formacją, zdaniem trenera, była linia defensywna Skawy. - Mieliśmy z pewnością jedną z najlepszych w lidze. Niejeden zespół miał problemy z jej rozmontowaniem. Gorzej oceniam pomoc i atak. Wierzę jednak, że zawodnicy grający na tych pozycjach jeszcze pokażą na co ich stać - mówi szkoleniowiec.
Biorąc pod uwagę pozycję innych beniaminków wadowiczanie zaprezentowali się przeciętnie. Byli gorsi od rewelacyjnego Kmity Zabierzów, ale na półmetku wyprzedzają o dwa miejsca zespół z Bukowna. - Nie możemy się równać do Kmity, bo jest to beniaminek tylko z nazwy. W jego składzie jest wielu piłkarzy ogranych nie tylko w IV lidze. Okazuje się jednak, że IV liga wcale nie jest taka mocna, jakby się mogło wydawać. Gorzej od nas prezentują się inne uznane czwartoligowe "firmy". Jesteśmy w stanie się utrzymać, pod warunkiem że poprawimy bilans spotkań wyjazdowych i nadal będziemy mocni na własnym stadionie. Do rundy wiosennej przystąpimy tak, jakbyśmy zaczynali od początku. Nie ma co oglądać się na zdobycze punktowe z jesieni, gdyż różnica między środkiem tabeli, a strefą spadkową jest niewielka - kończy szkoleniowiec Skawy.
(GM)
Autor: Dziennik Polski