Nie stawił się w sądzie
Treść
Proces wójta Brzeźnicy przesunięty
Wczoraj nie rozpoczął się proces wójta Brzeźnicy, Józefa Momota. Samorządowiec przedstawił zaświadczenie lekarskie, że jest chory. Mimo problemów zdrowotnych wczoraj rano zjawił się w pracy w Urzędzie Gminy.
W poniedziałek miała się odbyć pierwsza rozprawa w procesie wójta, w którym ma tłumaczyć się z zarzutów, jakie postawiła mu prokuratura. Chodzi o opisywaną na naszych łamach sprawę fałszerstwa świadectwa pracy, dzięki czemu samorządowcowi przybyły w kartotece 4 lata pracy i mógł w dwóch instytucjach (Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz w Urzędzie Gminy w Brzeźnicy) upomnieć się o wypłatę nagród jubileuszowych. Pieniądze - w sumie kilkanaście tysięcy złotych - otrzymał. Zwrócił je już po podjęciu śledztwa w sprawie fałszerstwa.
Śledczy ustalili, że "fałszywka" została wykorzystana także w Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Krakowie, gdzie Momot starał się o pracę w 2000 roku. Zdaniem prokuratury, to wójt osobiście dopuścił się fałszerstwa.
Samorządowiec odrzuca wszystkie te zarzuty, niemniej swoją niewinność będzie musiał udowodnić w sądzie. Na razie nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Kilka dni temu jego obrońca złożył w Sądzie Rejonowym zaświadczenie, że samorządowiec jest chory i nie może stawić się na rozprawie. Dlatego sąd odłożył rozpoczęcie procesu.
Jednak ku zdziwieniu pracowników Urzędu Gminy, mimo choroby, wójt wczoraj rano przyszedł do pracy. Był nawet w delegacji na terenie gminy, a później normalnie wykonywał swoje obowiązki.
Wójt nie unikał wczoraj rozmowy z dziennikarzami, którzy dopytywali, dlaczego nie stawił się w sali sądowej, a jest w pracy. Nie chciał mówić, na co choruje (- Dajcie mi trochę prywatności). Przekonywał, że problemy zdrowotne dawały mu się we znaki już od dwóch lat, ale odkładał wizytę u lekarza, gdyż zawsze miał pilniejsze obowiązki zawodowe.
- W końcu doktor mnie przypilnował i skierował na badania. Nie jest dobrze. Jak tylko będzie miejsce, mogę nawet zostać skierowany do szpitala - mówił samorządowiec. - Dziś jestem na zwolnieniu lekarskim, ale przyszedłem do pracy, gdyż jako wójt mam dużo obowiązków. Przecież niekoniecznie musi być tak, że od razu trzeba leżeć w łóżku - przekonywał wczoraj wójt.
Zaprzeczył, jakoby celowo unikał procesu sądowego. - Fakt, że problemy zdrowotne zbiegły się z terminem rozpoczęciem rozprawy, uważam za zbieg okoliczności. Nie mam zamiaru uchylać się od wizyty w sądzie. Od czego miałbym się uchylać? Od tego, że w sali sądowej wyjaśnią się pewne rzeczy? Ja się przed sądem nie zamierzam trząść ze strachu.
Dodajmy, że za zarzucane brzeźnickiemu samorządowcowi czyny grozi kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.
(GM)
Autor: Dziennik Polski