Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie zdążył ostrzec...

Treść

Orzeł Piaski Wielkie - Skawa Wadowice 2-1 (1-1)


Bramka dla Skawy: Wiecheć

Skawa: Kościelnik (Wiktor) - Wojtulewicz, Bryła, Skawina, Drabek - Kalinowski, Wróbel, Wiecheć, Dyrcz - Praciak, Mikołajczyk oraz Mrugacz, Jurzak, Tomczyszyn, Drechny, Listwan.

W poprzednim sezonie Skawa w IV lidze małopolskiej była wyżej sklasyfikowana od Orła. Te relacje zostały zachowane na boisku, ale po raz kolejny okazało się, że w futbolu liczą się bramki, a nie wypracowane sytuacje. - W przerwie powiedziałem chłopcom, że nie wynik jest najistotniejszy. Dobrze, że podjęli walkę. W niczym już nie przypominali zespołu, który kilka dni wcześniej pokazał "chodzonego" w Wilamowicach przeciwko czołowej drużynie bielskiej "okręgówki" - przypomina trener Skawy Andrzej Bańdura.

Gospodarze objęli prowadzenie w 5 min spotkania. - Wołałem, z ławki do chłopców, by uważali, bo rywal szykuje się do tego, by im wyskoczyć zza pleców - relacjonuje Andrzej Bańdura. - Nie zdążyłem dokończyć zdania, a moja wizja stała się faktem. Chłop efektownym "szczupakiem" wpakował piłkę do siatki - dodaje szkoleniowiec.

Okazja do wyrównania trafiła się chwilę później, jednak Mikołajczyk przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Wreszcie w 10 min Wiecheć doprowadził do wyrównania po rozegraniu szybkiej piłki z Mikołajczykiem. Potem okazję do poprawienia wyniku miał jeszcze Wróbel, ale także przegrał pojedynek z bramkarzem. Na tym nie skończyły się pozycje strzeleckie wadowiczan. Jeszcze w 40 min Mikołajczyk z 5 metrów trafił wprost w bramkarza. - Do zaangażowania piłkarzy w grę nie mogłem mieć zastrzeżeń. Do skuteczności, tak. Najwyżej postawię wszystkich 5 metrów przed pustą bramką i będą w nią trafiać. Jeśli im się to już znudzi, wtedy dopiero pojawi się w niej golkiper - śmieje się trener Bańdura, zastanawiając się nad skutecznymi sposobami, które pozwoliłyby mu strzelecko odblokować drużynę.

Nieszczęście wadowiczan rozpoczęło się w 70 min, kiedy Krzysztof Bryła rozciął głowę. - Przez 5 minut nie było mnie w boksie, bo musiałem się zająć zorganizowaniem pomocy dla naszego zawodnika. Właśnie w tym okresie rywale strzelili zwycięską bramkę. Przeciwnik idealnie przymierzył w "okienko" - informuje szkoleniowiec.

W wadowickiej bramce pokazał się Sławomir Kościelnik, który ostatnio był w Wilamowicach. Przed przyjściem do Wadowic przymierzał się do gry w Przeciszowie, beniaminku wadowickiej "okręgówki". W Skawie zdają sobie sprawę z tego, że po odejściu Chmiela trzeba między słupkami wypełnić po nim tę lukę. Decydujący głos w tej sprawie będzie miał także z pewnością szkoleniowiec.

Jutro Skawa gra z Garbarzem Zembrzyce.

(zab)


Autor: Dziennik Polski