Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowe doświadczenie

Treść

Beskidy Andrychów rozpoczęły od starty gola, ale odprawiły Przeciszów

Beskidy Andrychów, jak na lidera wadowickiej "okręgówki" przystało, pokonały na własnym boisku Przeciszów 4-1 (3-1), chociaż rozpoczęły od straty gola. Ci, którzy liczyli na niespodziankę, musieli zweryfikować swoje poglądy. Czwarty zespół także nie był w stanie pokonać lidera.

- Przyznam, że w tym sezonie nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, byśmy musieli u siebie gonić wynik. To było dla nas nowe doświadczenie - mówi II trener Beskidów Edward Wandzel. - To trochę zdeprymowało chłopców. Kilka minut po stracie bramki czuli się na boisku niepewnie. Z przebiegu gry mogę powiedzieć, że strata gola odniosła... pozytywny skutek. Z czasem wyzwoliła w chłopcach sportową złość. Gole strzelaliśmy potem jak na zawołanie - dodaje szkoleniowiec.

Do remisu doprowadził Mariusz Błachut, potwierdzając, że nie przypadkiem jest liderem strzelców wadowickiej "okręgówki". - Wypada się tylko cieszyć, że jest w naszych szeregach zawodnik, który w trudnych chwilach potrafi wziąć na swoje barki odpowiedzialność za wynik - cieszy się Edward Wandzel, który jednak wytknął swoim podopiecznym brak koncentracji przy stałych fragmentach gry. - Gola straciliśmy po rzucie wolnym. Trzeba pamiętać, że w każdej drużynie są zawodnicy, specjalizujący się w takich elementach piłkarskiego rzemiosła. Trzeba jednak przyznać, że uderzenie było markowe - dodaje szkoleniowiec.

Przy wysokim prowadzeniu andrychowianie zaczęli szanować siły na kolejne spotkanie. - Dlatego graliśmy często w poprzek boiska. Dokonaliśmy też kilku zmian. Każdy wchodzący zawodnik wnosi coś do gry. U nas nie ma graczy na sztukę - podkreśla Edward Wandzel. - Szanowaliśmy siły, bowiem mecz przeciwko Brzezince gramy w sobotę o godzinie 11 - dodaje szkoleniowiec.

Bramkę, dającą Beskidom prowadzenie, zdobył Krzysztof Zaremba. - Ten zawodnik był najlepszym przykładem na to, że z każdą zdobytą bramką zespół łapał swój rytm - zwraca uwagę szkoleniowiec. - Na początku meczu miał wiele strat. Jednak po dograniu Błachuta zachował spokój, przymierzając w górny róg - dodaje trener.

(zab)

Autor: Dziennik Polski