Nowe wyzwania
Treść
W Barwałdzie mają nadzieję na punkty w następnych derbach, które przyjdzie rozegrać im w Kalwarii
Piłkarzom Żarka Barwałd w wadowickiej "okręgówce" wiedzie się ze zmiennym szczęściem. Tydzień wcześniej wygrali 2-1 w Andrychowie z Beskidami, by teraz w takich samych rozmiarach przegrać przed własną publicznością z Iskrą Klecza.
- Miałem nadzieję, że piłkarze do meczu przeciwko lokalnemu rywalowi podejdą maksymalnie skoncentrowani, tymczasem mogę śmiało powiedzieć, że pierwszą połowę moi podopieczni po prostu przespali - grający trener Żarka nie krył rozczarowania. - Dodatkowo stracony przed przerwą gol mocno nas zdeprymował - dodaje szkoleniowiec.
Barwałd miał mocniejszy skład niż w Andrychowie, bo po ciężkiej kontuzji powrócił Paweł Bucki. - Druga odsłona w naszym wykonaniu była już znacznie lepsza - zauważa trener Jamróz. - Postawiliśmy w niej na atak, a że Klecza odpowiedziała tym samym, trwała wymiana ciosów. Zaatakowaliśmy, bo na boisku było więcej miejsca. Pamiętajmy, że przed przerwą sędzia usunął z boiska po jednym zawodniku każdej ze stron. Szkoda straconych punktów. Mam nadzieję, że chłopcy będą chcieli się zrehabilitować w następnych derbach, na które wyjeżdżamy do Kalwarii - kończy trener Jamróz.
Powody do zadowolenia miał z kolei trener Iskry Janusz Frydel. - Każdy zespół, przynajmniej raz w rundzie, musi się liczyć z zimnym prysznicem. Po nim staje się na nogi - szkoleniowiec Iskry nawiązuje do ostatniego występu swojego zespołu, który przegrał na własnym boisku z Marcówką. - Dlatego nie przejmowaliśmy się docinkami miejscowych kibiców, którzy śmiali się z tego, że przywieźliśmy do Barwałdu dzieci. Chłopcy zaciskali wargi, czekając na koniec spotkania. Wszystko zostało im wynagrodzone - cieszy się trener Iskry.
Przed objęciem prowadzenia piłkarze Iskry mieli trzy sytuacje bramkowe. - Gospodarze agresywną grą chcieli nas przycisnąć do ziemi. Jednak moi chłopcy spokojnie to przyjęli. Miał miejsce mały zgrzyt, ale lepiej już do niego nie wracać - podkreśla Janusz Frydel. - Nie byliśmy faworytem tego pojedynku. To Barwałd przed tym meczem miał na sowim koncie 10 punktów, my o trzy mniej. Pierwsza bramka była bardzo ważna. Mam młodych chłopców i jakieś niepowodzenie potrafi ich "rozkleić". W tym sezonie raczej nic już nam nie grozi, dlatego młodzież musi się ogrywać. Dla niej każdy mecz jest nowym wyzwaniem. Komfortowe warunki do nauki stwarza im obecność między słupkami Felscha, będącego naszym silnym punktem - kończy Janusz Frydel.
(zab)
Autor: Dziennik Polski