Nowy, a już bubel
Treść
Zapomnieli, że ze skarpy spływa woda?!
W Inwałdzie k. Andrychowa wybudowano właśnie chodnik przy drodze krajowej. Problem w tym, że drogowcy zapomnieli (?), że z przylegającej skarpy spływają hektolitry wody. Efekt? Wybudowany za pół miliona zł chodnik nie został jeszcze nawet odebrany, a woda już płynie po nim szerokim strumieniem. Mróz może zupełnie zniszczyć to, co zrobili drogowcy.
- Przecież to jest paranoja. Marnotrawstwo pieniędzy. Bubel. Za chwilę przyjdzie mróz i wszystko zostanie rozmrożone, posypie się cała kostka. Nie mówiąc już o deszczu. Woda popłynie chodnikiem, tak ja teraz - pokazuje Jan Szczygieł, mieszkaniec Inwałdu.
W środę lekko padało, ale to wystarczyło, by sprawdziły się przewidywania mieszkańców. Po południu reporter "Dziennika" na własne oczy mógł się przekonać, że w niektórych miejscach woda ze skarpy spływa wprost na nowiutką kostkę brukową. Powód? Między chodnikiem a przylegająca doń skarpą nie ma porządnych kanałów odpływowych. Nowy kolektor jest co prawda pod chodnikiem, ale źle go zaprojektowano. Ma zbyt małą przepustowość.
xxx
Budowa chodnika kosztowała pół miliona złotych. Po połowie złożyły się nań Urząd Miejski w Andrychowie i Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Formalnie inwestorem był ten pierwszy.
W tym tygodniu kilka rodzin mieszkających w sąsiedztwie napisało pismo do wszystkich "władnych" w tej sprawie. Pracownicy GDDKiA odsyłają do Urzędu Miejskiego. Co na to magistrat? Rzecznik urzędu Franciszek Penkala poinformował nas wczoraj, że problem jest znany. Dzisiaj na miejscu odbędzie się wizja lokalna.
- Sprawa wcale nie jest taka prosta. Okazało się, że już w trakcie budowy chodnika mieszkańcy bez niczyjej zgody zaczęli podpinać kanalizację deszczową ze swoich posesji (ze skarpy) do kolektora położonego pod chodnikiem. GDDKiA poinformowała nas, że jest to niezgodne z projektem, bo kolektor ma małą przepustowość i nie będzie w stanie przyjąć tak dużej ilości wody. Zagroziła, że wycofa się z dofinansowania tej inwestycji, jeśli nie zablokujemy tej "nielegalnej" wody. Dlatego wykonawca na nasze żądanie tak właśnie zrobił. W przeciwnym razie GKKDiA wycofałaby się z finansowania i musielibyśmy dołożyć 250 tys. zł do tego zadania - mówi Franciszek Penkala.
Inna sprawa, jak to się stało, że projektant nie przewidział, że z pobliskiej skarby będą spływać duże ilości wody, którą trzeba gdzieś udrożnić. Dlatego właśnie już teraz chodnik jest zalewany. Zdaniem mieszkańców pod chodnikiem wystarczyło położyć porządne, grube rury.
W magistracie zapewniają, że na pewno sprawa nie zostanie tak pozostawiona. - Nowy chodnik może zostać podmyty, a w zimie rozmrożony. Oczywiście, trzeba coś z tym zrobić - przyznaje rzecznik.
Prawdopodobnie inwestycja zostanie oficjalnie zakończona zgodnie z podpisanym z GDDKiA porozumieniem. Później urzędnicy pomyślą, co zrobić, aby spływająca ze skarpy woda nie zalewała nowego chodnika. Czas odgrywa tutaj dużą rolę. Jeśli szybko nie znajdzie się rozwiązanie, to już wkrótce może się okazać, że mróz i woda zniszczą to, co wybudowali niedawno drogowcy.
(GM)
Autor: Dziennik Polski