Obca konkurencja?
Treść
Skorzystać mogą pasażerowie, stracą już działający w powiecie wadowickim przewoźnicy
W powiecie wadowickim prawdopodobnie pojawi się konkurencja na rynku przewozów pasażerskich. Nie wiadomo kiedy dokładnie, niemniej uruchomieniem tutaj działalności zainteresowana jest jedna z dużych niemieckich firm przewozowych. Po 1 maja prawo będzie zezwalać na działalność przedsiębiorcom z Unii Europejskiej w naszym kraju.
Jedna z dużych niemieckich firm przewozowych skierowała w ostatnich czasie do magistratu w Andrychowie i starostwa w Wadowicach zapytania w sprawie możliwości uruchomienia w tych miejscowościach swojego oddziału. Urzędnicy przypuszczają, że Niemcy badają sytuację na naszym rynku.
- Czarny scenariusz to taki, że po 1 maja zaleją nas przedsiębiorcy z krajów UE, którzy poszukują nowych rynków. Trzeba mieć nadzieję, że to się nie potwierdzi, bo niektóre nasze firmy po prostu tego nie wytrzymają - uważa Marek Wieroński, rzecznik praw konsumenta w Wadowicach.
Niemiecka firma przewozowa po raz pierwszy pojawiła się w Urzędzie Miejskim w Andrychowie na początku roku. Jej przedstawiciele w tutejszym urzędzie pracy przeprowadzili nawet rozeznanie, czy w mieście są bezrobotni kierowcy. Niedawno podobnej treści zapytanie dotarło do Starostwa Powiatowego w Wadowicach. - Nikt nie może stawiać przeszkód, ponieważ od maja inwestorzy z państw obecnej UE będą mogli bez przeszkód inwestować w naszym kraju. Polska, wstępując do Unii, znajdzie się jednym organizmie gospodarczym - mówi starosta wadowicki Józef Kozioł.
Informacje o możliwej konkurencji z niepokojem odbierają szefowie już istniejących w powiecie wadowickim firm przewozowych. Dla nich może to bowiem oznaczać kolejny spadek pasażerów i obrotów.
Wadowicki PKS już teraz boryka się ze sporymi problemami, podobnie jak obsługujący gminę Andrychów - MZK z Kęt. Obu tym przewoźnikom w ostatnich latach poważnie dała się we znaki konkurencja w postaci busów. Co będzie, gdy na rynku pojawi się jeszcze jeden przewoźnik?
Marek Wieroński uważa, że obawy te wcale nie są bezpodstawne. - Firmy przewozowe z obecnych krajów UE przewyższają nasze swoim potencjałem i możliwościami inwestowania. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby w Polsce i innych krajach wstępujących do UE, otwierały swoje oddziały. W takim samym stopniu dotyczy to każdej innej dziedziny gospodarki. Na razie to są tylko obawy. W tej chwili tak naprawdę nikt nie wie co będzie po 1 maja - uważa Marek Wieroński.
Jego zdaniem, na konkurencji z UE może zyskać pasażer. W jeszcze większe kłopoty mogą natomiast wpaść tutejsi przewoźnicy, którzy będą musieli ograniczać koszty i być może zwalniać ludzi.
(GM)
Autor: Dziennik Polski