Obiektywnie, czyli... be
Treść
Bezstronny, rzeczowy, relacja z czegoś bez wyrażania własnej opinii - takie są słownikowe objaśnienia do słów "obiektywizm" lub "obiektywny".
Tak się właśnie zastanawiam, co to znaczy. Oto bowiem we wtorek w wadowickim magistracie zorganizowano sesję Rady Miejskiej. Prawie wszyscy radni obecnej kadencji spotkali się w jednej sali przy kremówce i kawie, by dyskutować nad sprawozdaniem finansowym z wykonania budżetu gminy w ub. roku. Sesja, jak to zwykle bywa w Wadowicach, przebiegała ekspresowo, choć - zdaniem stałych obserwatorów - i tak była ciut dłuższa niż zwykle. Dyskusji nad absolutorium, najważniejszym punktem obrad, prawie w ogóle nie było. Głos zabrała jedna radna, którą zaniepokoiła - jak zacytowała - kwota 130 tys. zł, wydana w ub. roku na usługi telekomunikacyjne magistratu.
Potem wyjaśnienia w tej sprawie złożyły burmistrz miasta oraz jedna z urzędniczek. Następnie swoją opinię na temat budżetu przeczytał z kartki szef komisji rewizyjnej, który - niejako z obowiązku - musiał odczytać przed głosowaniem stanowisko komisji w tej sprawie. Podobne formalne opinie na temat budżetu przedstawili także inni radni.
Wszystkie te fakty, pomijając może formalne opinie radnych (ale przecież nie jesteśmy urzędowym biuletynem, żeby wszystko opisywać), zostały dzień później, w środę, zrelacjonowane w "Dzienniku". I co? Wielkie oburzenie. Od rana do redakcji dzwonią telefony z urzędu (tego samego, który wydaje 130 tys. zł rocznie na telefony) z pretensjami, że relacja jest nierzetelna, że niedokładna, że antysamorządowa. Krótko mówiąc, wszystkie głosy sprowadzały się do jednej sprawy: dlaczego drażliwą kwestię telefonów ktoś ośmielił się opisać? Przecież to tak drobna sprawa, że - obiektywnie rzecz ujmując - nie warto o niej wspominać w gazecie. A, że nieszczęśliwie zostało napisane, to już jest nieobiektywne. Dlaczego? No właśnie.
W środę były też telefony ze strony przeciwnej. Jeden radny zadzwonił i powiedział, że jego na feralnej sesji nie było, ale gdyby był, to pewnie wstrzymałby się od głosowania albo zagłosował przeciwko. Poskarżył się, dlaczego o tym nie napisaliśmy.
I bądź tu, człowieku, mądrym w Wadowicach. Co byś nie napisał i tak będzie źle, nieobiektywnie. A ja tylko byłem na sesji i opisałem, co na niej się wydarzyło. Taka moja praca, za nią mi płacą...
Aha, jeszcze jedno. Niniejszy tekst jest subiektywnym zapisem wrażeń niżej podpisanego.
MirosŁaw Gawęda
Autor: Dziennik Polski