Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oczyszczanie poczekalni

Treść

Problem z bezdomnymi w Wadowicach nie został rozwiązany

W niedzielę zamknięta została poczekalnia na wadowickim dworcu kolejowym. Z pomocą strażaków i sanepidu pomieszczenie zostało zdezynfekowane po przebywającym tam od kilku tygodni bezdomnym.

Bezdomni już od dawna upatrzyli sobie wadowicki dworzec jako miejsce koczowania. Kilku mieszka w byłej stróżówce Służby Ochrony Kolei. Zrujnowany budynek nie ma dobrej sławy. W ostatnich latach odnotowano już w nim dwa wypadki śmiertelne, w tym jedno morderstwo. Bezdomni zajmują także dostępną dla pasażerów poczekalnię. Jeden z niech nocował tam od kilku tygodni. - Mężczyzna miał amputowaną nogę, która prawdopodobnie zaczęła mu gnić. Jak to bezdomny, ubrany był w stare szmaty, nie mył się wcale. Wokół było pełno robactwa, wszystko ogromnie śmierdziało. Ten facet już od dłuższego czasu prawie nie ruszał się z miejsca - opowiada anonimowo jeden z pracowników wadowickiej PKP.

W niedzielę do chorego bezdomnego wezwane zostało pogotowie ratunkowe. Pracownicy pogotowia stwierdzili, że z powodu bezdomnego na poczekalni panują skandaliczne warunki sanitarne. Mężczyznę zabrano do szpitala, a poczekalnię decyzją sanepidu... zamknięto. - Przeprowadziliśmy kilkakrotną dezynfekcję całego pomieszczenia - mówi jeden ze strażaków.

Wczoraj poczekalnia była już otwarta dla podróżnych. Nie oznacza to, że problem z wadowickimi bezdomnymi został rozwiązany. W mieście brakuje przytuliska dla bezdomnych. Z drugiej strony działa tutaj kuchnia brata Alberta i szalety dla bezdomnych. Wszystko to powoduje, że do Wadowic zjeżdżają ludzie bez dachu nad głową z całego regionu. Koczują w różnych miejscach, a mało uczęszczane obiekty PKP doskonale się do tego nadają.

(GM)


Autor: Dziennik Polski