Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Odblokował się Dudzic

Treść

W Andrychowie cieszą się z tego, że zespół szybko wrócił do równowagi po remisie w Stanisławiu. Piłkarzom Malca tym razem nie można było odmówić ambicji

Piłkarze andrychowskich Beskidów powoli starają się zbliżyć do czołówki wadowickiej "okręgówki". Po zwycięstwie na własnym boisku nad Zgodą Malec 2-1 (1-0), od wicelidera, Błyskawicy Marcówka, dzielą ich tylko cztery punkty.

- Jak zwykle mogę mieć zastrzeżenia do skuteczności - mówi trener Beskidów Piotr Stach. - Przecież czasem nie potrafili wepchnąć piłki do siatki z najbliższej odległości. Jaka jest na to recepta? Tylko trening - dodaje szkoleniowiec.

W 15 min grający szkoleniowiec Beskidów nabawił się kontuzji. Jeden z przeciwników zaatakował go bardzo ostro. - Mięsień mam twardy jak kamień - mówi Piotr Stach. - Do 50 minuty jeszcze jakoś udało mi się poruszać na boisku, ale potem musiałem zejść. Najprawdopodobniej czeka mnie dwutygodniowa pauza. Może to będzie dobre dla chłopców. Nikt nie będzie na boisku prowadził ich za rączkę - informuje szkoleniowiec.

Okrasą tego spotkania było trafienie Dudzica, który posłał piłkę w "okienko". - Wreszcie się odblokował. Czekał na tę bramkę bodajże trzy mecze - zastanawia się Piotr Stach. - Mam nadzieję, że po czymś takim w końcu mu "zaskoczy". Było to dla nas ważne zwycięstwo. Wyleczyliśmy "moralnego kaca" po ostatnim bezbramkowym remisie w Stanisławiu - kończy Piotr Stach.

W obozie przeciwników markotną minę miał Tomasz Gabryś, który przejął zespół po Mirosławie Kubisiaku. W przypadku gości nie sprawdziła się zasada "nowej miotły". - Uzgodniliśmy z zarządem, że do końca rundy poprowadzę zespół, jako grający trener - mówi Tomasz Gabryś. - Cóż mogłem zrobić po tygodniu pracy z chłopcami. Może zabawić się jedynie w psychologa, by uwierzyli, że mogą wygrywać. Być może odniosło to jakiś skutek, bo przez pierwsze 20 minut mieliśmy optyczną przewagę. Udało mi się nawet trafić w poprzeczkę. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń do chłopców o brak zaangażowania. To, co pokazali w Andrychowie pozwala z umiarkowanym optymizmem spojrzeć w przyszłość. Podobną determinacją wykazaliśmy się w meczu u siebie z Przeciszowem. Nie było mowy o jakimkolwiek odpuszczeniu, jak to miało miejsce choćby w Balinie - przypomina trener.

Goście nie mieli w tym spotkaniu także szczęścia. - W nieszczęśliwych okolicznościach straciliśmy pierwszą bramkę. Piłka po odbiciu się od nogi Sebastiana Drebszoka znalazła się obok Chowańca, który trafił po raz pierwszy. Po wizycie w Andrychowie na mecz z gatunku ostatniej szansy wyrasta nam spotkanie z Iskrą Klecza - kończy trener Zgody.

(zab)


Autor: Dziennik Polski