Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Odpowiedzą przed sądem

Treść

Gimnazjaliści z Wadowic

Policja w Wadowicach postawi zarzuty trzem uczniom Gimnazjum nr 1, którzy dwa tygodnie temu brali udział w wielkiej bójce przed swoją szkołą. - Dochodzenie w tej sprawie zostało zakończone - poinformował wczoraj podinspektor Wojciech Gryboś z zespołu do spraw nieletnich w wadowickiej komendzie policji. Trzej uczniowie podejrzewani są o to, że przyczynili się do tego, iż podczas szamotaniny uczniów, w której uszestniczyło blisko 80 osób, 14-letni chłopiec przewrócił się i złamał nogę oraz rozciął sobie łuk brwiowy.

Do awantury doszło dwa tygodnie temu w centrum miasta w Wadowicach pomiędzy dwiema grupami uczniów z Gimnazjum nr 1 i nr 2 w Wadowicach. W szaleńczej bójce brało udział około 80 osób. Ucierpiał jeden chłopiec, uczeń Gimnazjum nr 2, który miał złamaną nogę i rozcięty łuk brwiowy.

Według ustaleń policji prowodyrem gimnazjalnych walk jest były uczeń Gimnazjum nr 1 w Wadowicach. - Ma już 17 lat i będzie odpowiadal przed sądem jak dorosły za udział w bójce - poinformował wczoraj podinspektor Wojciech Gryboś z Komendy Powiatowej Policji. Oprócz niego przed sądem dla nieletnich staną dwaj inni uczniowie "jedynki" 14- i 15-letni chłopcy. Obaj podejrzani są o to, że uczestniczyli w pobiciu ucznia z Gminazjum nr 2.

Poza konsekwencjami karnymi, jakie wyciągnięto w stosunku do trzech uczniów "jedynki", policjanci zorganizowali jeszcze przed świętami szereg pogadanek i spotkań z młodzieżą obu szkół.

- Konflikt pomiędzy gimnazjami został zażegnany - uspokajał wczoraj podinspektor Gryboś.

Pomimo iż sprawa potyczek gimnazjlistów wywołała w obu wadowickich szkołach szereg rozmów z wychowawcami i uczniami, atmosfera strachu i zapowiedzi reperkusji, nie przeszkodziła jednak tym samym uczniom na umawianie się na kolejne bitwy. - Monitorowaliśmy rozmowy uczniów internecie. Rzeczywiście umawiali się na kolejne bójki, ale do nich nie doszło. Mam nadzieję, że mają teraz świadomość, że dalsze takie postępowanie narazi ich na kolejne nieprzyjemne spotkania z policją - podkreśla podinspektor Gryboś.

(MPA)

Autor: Dziennik Polski