Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pieczęć na utrzymaniu

Treść

Po remisie Skawy Wadowice z Pogonią Miechów

Spory niedosyt w szeregach Skawy Wadowice pozostawił remis 2-2 (0-1) z Pogonią Miechów. Gospodarze dopiero po zmianie stron zagrali na swoim poziomie, do jakiego przyzwyczaili kibiców. Dla trenera Wojciecha Madeja najważniejsze jest jednak postawienie pieczęci na utrzymaniu w gronie czwartoligowców.

- Nie przyszła jeszcze pora na pierwszą porażkę w tym sezonie na własnym stadionie - mówił jeden z działaczy po gwizdku kończącym pierwszą połowę. A jeden z kibiców krzyknął w kierunku schodzących do szatni gospodarzy, że w przypadku porażki nie wyda już więcej 7 zł na bilet. Wszystkie te uwagi najwyraźniej wzięli sobie do serca podopieczni Wojciecha Madeja, którzy w drugiej połowie zagrali znacznie lepiej. Zdobyli szybko dwie bramki, ale prowadzenia nie zdołali utrzymać do końcowego gwizdka. - Piłkarsko byliśmy lepsi, mimo że nie mogłem skorzystać z usług kilku piłkarzy. Eksperymentalnie w obronie wystąpili Błasiak i Wiecheć. Jednak kontrolowaliśmy przebieg gry, zwłaszcza w drugiej połowie. Szkoda, że zbyt łatwo straciliśmy obie bramki - mówił szkoleniowiec wadowiczan.

Wyższość Skawy w tym meczu potwierdził także trener Pogoni Marek Byrski. Remis wywieziony z Wadowic był sukcesem jego drużyny. - Mecz według mnie był bardzo słaby. Skawa na pewno była zespołem lepszym, stworzyła więcej sytuacji. Zagraliśmy bez zaangażowania, więc nie dziwię się, że nie "dowieźliśmy" prowadzenia. Niestety, punkt nas w tej chwili nie ratuje. Jesteśmy coraz bliżej strefy spadkowej - mówił szkoleniowiec Pogoni, który zastanawiał, czy nadal nim będzie po powrocie do Miechowa.

Po tym meczu Skawa ma 40 punktów na swoim koncie i - zdaniem Wojciecha Madeja - to powinno wystarczyć do utrzymania. - To wcale nie oznacza, że przestajemy walczyć. Każda zdobycz punktowa przyda się w tej chwili do obrony zajmowanej pozycji - stwierdził szkoleniowiec Skawy.

(GM)


Autor: Dziennik Polski