Po co się narażać?
Treść
Andrychowscy radni mają dylemat. Głowią się i troją, czy pomóc Polakom, mieszkającym obecnie w Kazachstanie, w powrocie do Polski.
Z prośbą o przyjęcie zwróciły się dwie polskie rodziny, w sumie 5 osób, mieszkające obecnie na dalekiej Syberii. By tak się stało, samorząd musi zapewnić im mieszkanie i pomóc w znalezieniu pracy. Andrychowscy radni (choć nie wszyscy) w dyskusji na ten temat przekonywali, że w Andrychowie pracy i mieszkań nie ma (rzeczywiście tego brakuje), więc zaproszenie jest niewskazane. Jeden z radnych (nawiasem mówiąc z klubu, który nazywa się Sprawiedliwość i Rodzina) zasugerował nawet, że sprowadzenie repatriantów do miasta z tak wieloma problemami (bezrobocie, brak mieszkań) spotka się z negatywnymi reakcjami społeczeństwa andrychowskiego.
Na pewno tak będzie, więc po co się narażać? - można podsumować. Gra nie jest warta świeczki. W zemście za wyciągnięcie ręki do rodaków z Kazachstanu, wyborcy mogą przecież nie poprzeć jednego czy drugiego radnego w następnych wyborach. Lepiej niech ci z Kazachstanu, wypędzeni niegdyś z Polski, sobie nadal żyją na syberyjskich piaskach i andrychowskim radnym głowy nie zawracają pomysłami z jakimiś powrotami do Polski.
Na szczęście jedna radna tak szybko najnowszej historii Polski nie zapomniała i przypomniała kolegom po fachu sytuację sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Wówczas nasi krajanie znajdowali się w podobnej sytuacji. Szczytem ich marzeń był wyjazd na Zachód, by tam zarobić pieniądze na lepsze życie. Czy ich wówczas nie przyjmowano? Tak samo teraz szczytem marzeń repatriantów jest powrót do Polski, kraju ich przodków.
Czy teraz Andrychów, mimo swojej trudnej sytuacji, głosami andrychowskiej władzy wyprze się repatriantów?
W środę w telewizji puścili taki reportaż o repatriantach. Za wzór przedstawiono tam Bytom (25-proc. bezrobocie, kilka kopalń w likwidacji), który mimo tych trudności (większych z pewnością niż w Andrychowie) jest śląskim liderem w pomocy repatriantom. W ostatnich latach z pomocą tamtejszych samorządowców sprowadzono do Polski już ponad 40 rodzin. Okazuje się więc, że można. Różnica jest taka, że tamtejsze władze nie boją się, że społeczeństwo ukarze ich przy wyborach za okazanie pomocy niegdyś wypędzonym z Polski rodzinom. Jak stwierdził jeden z mówców - pomoc repatriantom w powrocie do Polski jest dziś moralnym i obywatelskim obowiązkiem każdego Polaka.
Na razie, choć w Andrychowie decyzja jeszcze nie zapadła, wiele wskazuje na to, że wnioski rodzin z Kazachstanu trafią do kosza. Po niedawnej dyskusji wygląda bowiem na to, że w Andrychowie brakuje takiej właśnie bratniej ręki. A trzeba naprawdę niewiele.
MirosŁaw Gawęda
Autor: Dziennik Polski