Podążymy za księdzem
Treść
W Stryszowie powstaje Szlak Księdza Jana Twardowskiego. Pomysł dofinansuje Urząd Marszałkowski w Krakowie.
"Wiersz, podobnie jak wiara, oczyszcza człowieka" - zwykł mawiać kapłan poeta ks. Jan Twardowski. Za tymi słowami podążył myślą samorząd gminy Stryszów. Postanowiono, że powstanie tu szlak księdza poety. Pomysł zyskał akceptację Aleksandry Iwanowskiej, edytorki dzieł księdza, która opiekuje się jego spuścizną.
- Pomysł uzyskał już jej akceptację, chociaż muszę zaznaczyć, że mieliśmy zgodę księdza już przed jego śmiercią. Taka forma prezentacji jego dzieł bardzo mu się spodobała - mówi Jan Wacławski, wójt Stryszowa.
Według planów pomysłodawców, w Stryszowie i okolicy będzie ustawionych kilkanaście głazów z fragmentami wierszy księdza Jana Twardowskiego. Zostaną one postawione w pobliżu już istniejącego Szlaku Przydrożnej Modlitwy, gdzie odrestaurowano prawie 70 urokliwych kapliczek, krzyży i figur wotywnych.
- Wnioskowaliśmy o dofinansowanie w kwocie w kwocie 5 tys. złotych, ale nasz pomysł spodobał się i ostatecznie dostaniemy aż 20 tysięcy złotych - mówi wójt Wacławski.
Jan Twardowski był warszawiakiem. Ukończył Państwowe Gimnazjum Matematyczno Przyrodnicze im. Tadeusza Czackiego w stolicy. Tam zdał maturę. Już jako licealista próbował pisać wiersze. W latach 1931-1936 był współredaktorem pisma młodzieży szkolnej "Kuźnica Młodych". W 1937 r. rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, w tym też roku wydał swój pierwszy tomik wierszy, zatytułowany "Powrót Andersena". Podczas wojny walczył jako żołnierz AK, uczestniczył w powstaniu warszawskim.
W 1945 r. wstąpił do seminarium duchownego w Warszawie. Święcenia kapłańskie przyjął trzy lata później. Zaś rok wcześniej ukończył studia polonistyczne, pisząc pod kierunkiem prof. Wacława Borowego pracę magisterską o "Godzinie myśli" Juliusza Słowackiego. Był wikarym w kilku warszawskich parafiach, a od 1959 roku - rektorem kościoła sióstr wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Wydał tak wiele tomików poezji, że wyliczanie ich zajęłoby zbyt dużo miejsca.
Jak wspominają ci, co go znali - był dzieckiem nieśmiałym i niezbyt towarzyskim, uwielbiał za to przebywać wśród przyrody, która zawsze rodziła jego zachwyt. Tego oczarowania przyrodą nie utracił do końca życia.
Sam nazywał siebie "księdzem, który pisze wiersze". Teraz niektóre jego strofy będziemy mogli poznać, wędrując w okolicach Stryszowa.
(RASZ)
Autor: Dziennik Polski