Podejrzane bloki
Treść
Po zatruciu czadem w Andrychowie
Policja wyjaśnia przyczyny sobotniej tragedii w jednym z mieszkań w centrum Andrychowa. Po zatruciu tlenkiem węgla, który wydostał się z piecyka gazowego, zmarły dwie osoby, a trzecia trafiła do szpitala. Mieszkańcy mówią, że w tym samym mieszkaniu doszło do zatrucia czadem także w październiku. Wówczas jednak stwierdzono, że wentylacja jest w porządku.
Przy ulicy 1 Maja w Andrychowie znajdują się najstarsze bloki w Andrychowie. Większość mieszkań ogrzewanych jest piecami węglowymi, zaś wodę mieszkańcy podgrzewają piecykami gazowymi. W sobotni wieczór tlenek węgla wydostał się właśnie z piecyka gazowego. Nie wiadomo, dlaczego czad ulotnił się do mieszkania, a nie do przewodów wentylacyjnych. Bezzapachowy gaz zaatakował trzy przebywające w mieszkaniu osoby. Zmarło starsze małżeństwo, zaś ich 47-letnia córka trafiła do szpitala. Jej stan poprawia się.
- Prokurator zlecił przeprowadzenie sekcji zwłok, by dokładnie określić przyczynę śmierci. Zabezpieczyliśmy całą dokumentację z przeglądów instalacji wentylacyjnych w tym budynku w ostatnim czasie. Zostanie ona poddana analizie. Biegli sądowi badają, dlaczego tlenek węgla ulotnił się do mieszkania, a nie do instalacji wentylacyjnej - mówi Maria Łopusińska, komendant andrychowskiego Komisariatu Policji.
Mieszkańcy bloku alarmują, że to nie pierwszy przypadek zatrucia czadem w tym bloku. Ponieważ budynek znajduje się w sąsiedztwie ruchliwego skrzyżowania, podejrzewają, że jego konstrukcja, w tym przewody kominowe, mogą być nadwyrężone. Mówią, że na początku w października w tym samym mieszkaniu również doszło do zatrucia czadem. Poszkodowany mężczyzna kilka dni spędził wówczas w szpitalu. Instalacje kominowe badali później fachowcy, ale stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Tymczasem teraz sytuacja się powtórzyła. Skutki są tragiczne.
- Te bloki wyraźnie są "podejrzane", bo zbyt często dochodzi tutaj do podobnych tragedii. Wiele lat temu na tym samym osiedlu także doszło do śmiertelnego zatrucia czadem - mówi z kolei Józef Bizoń, jeden z mieszkańców.
- Będziemy wyjaśniać również te wątki tej sprawy - poinformował wczoraj Janusz Cieśla, prowadzący tę sprawę prokuratur z Wadowic.
(GM)
Autor: Dziennik Polski