Pogotowie Ratunkowe Andrychów
Treść
Pracownicy Pogotowia Ratunkowego w Andrychowie zakończyli pracę w swoim zakładzie. Zgodnie z wcześniejszymi wypowiedzeniami, rozwiązanie umów o pracę nastąpiło w dniu 31 stycznia 2005 roku. Niestety za styczeń br. nie otrzymali oni wynagrodzenia, nie mają też świadectw pracy ani odpraw. Kierujący andrychowskim SP ZOZ-em likwidator uważa, iż pracownicy pogotowia od nowego roku przeszli na mocy art. 231 KP do ZZOZ w Wadowicach.
Pracownicy pogotowia w ostatni dzień stycznia tłumnie zgłosili się do kadr SP ZOZ w Andrychowie po odbiór świadectw pracy. Likwidatora nie było, a pani kadrowa oświadczyła, iż świadectw pracy nie ma. 18-tu pracowników odesłano z kwitkiem. Nie dali jednak za wygraną i złożyli pisemne wnioski o wydanie świadectw pracy. Pracownicy domagają się też zapłaty wynagrodzenia za miesiąc styczeń 2005 oraz odpraw w związku z rozwiązaniem umowy o pracę.
- Ponieważ jest to nasz ostatni dzień pracy, przyszliśmy do dyrekcji naszego ZOZ-u w stanie likwidacji w celu odebrania świadectw i uregulowania wszelkich spraw związanych ze zwolnieniem. W tej chwili dowiedzieliśmy się, że pan likwidator nie przygotował nam świadectw pracy. Stało się tak jak zapowiadał od połowy miesiąca, że świadectw nie dostaniemy, dlatego że nas przekazał do ZOZ-u w Wadowicach na podstawie słynnego art. 231, więc nie zostawia nam żadnych argumentów, tylko to, że musimy swoich praw dochodzić przed Sądem Pracy. Poza tym nikt nam nie wypłacił wynagrodzenia za styczeń, więc jesteśmy bez środków do życia - powiedziała Maria Mieszczak.- Po trzydziestu latach pracy w pogotowiu, to co nas spotkało, to ja uważam, że jest to skandal. To co kiedyś mówiłam, że po to jest stół, żeby przy nim usiąść i rzeczowo rozmawiać. Nas do rzeczowych rozmów nikt nie poprosił. Wręcz zaskakiwani byliśmy za każdym razem jakimiś ruchami, które właściwie były nie do przewidzenia. Zgodnie z otrzymanym wypowiedzeniem pracowałam do końca stycznia. Teraz będę oczekiwała na wypłatę za styczeń i na zaspokojenie roszczeń, jakie znajdą się w pozwie - dodaje Maria Mieszczak.
- Jest to fatalne zakończenie ze strony pana likwidatora, który działa bezpodstawnie. Dostaliśmy zwolnienia, nie odwoływaliśmy się od tych zwolnień. To, że on mówi, że chciał nam załatwić pracę na podstawie art. 231 kp, to tak się nie załatwia. Powinien nas powiadomić 30 dni przed przekazaniem. Jako pracownicy musimy być powiadomieni przez jednego pracodawcę i przez drugiego pracodawcę. A jeżeli parę dni przed przekazaniem powiadamia nas jeden pracodawca, a drugi pracodawca o niczym nie wie, to jest to żenujące działanie likwidatora. Dziwię się, że likwidator mając taką firmę, tak sprawę załatwia. Zostajemy bez środków do życia praktycznie do marca i nikt tym się nie martwi. Radni martwią się o budżet gminy, ale nikt się nie martwi o budżety rodzinne. Byłem na ostatniej sesji. Wystąpienie radnych, to jest dla mnie dno, a wystąpienie jednego radnego, który mówi, że nie lubi czytać prasy na głos, ja bym mu poradził, żeby czytał kodeks pracy ze zrozumieniem, tak jak czytają dzieci w pierwszej kasie. Oni martwią się o budżet gminy, ale czyim kosztem? Czy my jesteśmy sponsorami gminy Andrychów? Prawdopodobnie na to wychodzi, że chcą mieć budżet, chcą być oklaskiwani, ale za czyjeś pieniądze. Jedne grupy zawodowe dostają nagrody, a drugie swoich należności nie mogą otrzymać - powiedział Andrzej Magiera, szef Solidarności w andrychowskim pogotowiu.
Jednak pracownicy pogotowia spotkali się z likwidatorem, ale w innym celu. Likwidator Krzysztof Stuglik przybył do placówki pogotowia w celu odebrania pomieszczeń i sprzętu. Poinformował pracowników, iż 12 stycznia br. wystąpił do Sądu Gospodarczego o ustalenie, kto jest właścicielem majątku byłego pogotowia w Andrychowie. Decyzja w tej sprawie może być decydująca także w sprawach o roszczenia pracowników. Likwidator jest też przygotowany na taką ewentualność, iż Sąd przyzna rację pracownikom. Na zabezpieczenie roszczeń zastała zarezerwowana kwota w wysokości 200 tys. zł.
A rezerwa może być bardzo potrzebna, bo pracownicy byłego już pogotowia w Andrychowie wystąpili z indywidualnymi pozwami wobec swojego ostatniego zakładu pracy. Domagają się od SP ZOZ w Andrychowie wydania świadectw pracy, zapłaty wynagrodzenia za miesiąc styczeń 2005 roku, wypłacenia odpraw pieniężnych w związku z rozwiązaniem umów o pracę oraz wypłacenia ekwiwalentów za urlopy wypoczynkowe.
- Zgodnie z informacją, którą przekazaliśmy, naszym zdaniem pracownicy są pracownikami ZOZ-u wadowickiego. W ślad za tym, zgodnie z procedurą prawną, oczekiwaliśmy, że dyrektor ZOZ-u w Wadowicach pani Krystyna Grzesiek odbierze dokumentację kadrową pracowników i zgodnie z tymi zasadami będzie dla nich pracodawcą.
Na ten moment nie możemy wydać świadectw pracy, jako że podtrzymujemy swoje stanowisko odnośnie przekazania pracowników w oparciu o art. 231. Do momentu rozstrzygnięcia sprawy w sądzie, będziemy oczekiwać albo na odebranie dokumentacji kadrowej pracowników, albo w przypadku negatywnej dla nas decyzji sądu, który nakaże wypłacić nam wynagrodzenia i odprawy, wówczas wydamy świadectwa pracy - powiedział Krzysztof Stuglik, likwidator andrychowskiego SP ZOZ-u.
Majątek został formalnie odebrany przez likwidatora, natomiast jest oczekiwanie na decyzje sądu. Sąd ma wyznaczy, kto faktycznie jest właścicielem tego sprzętu.
Jak oświadczył likwidator, zakończone zostały wszystkie sprawy związane z likwidacją SP ZOZ w Andrychowie. majątek podstawowej opieki zdrowotnej został sprzedany, budynki na koniec lutego zostaną przekazane na stan do Urzędu Miejskiego w Andrychowie. tym samym proces likwidacji dotyczący podstawowej opieki zdrowotnej zostanie na koniec lutego zakończony. Większość pracowników SP ZOZ w
Andrychowie albo znalazła zatrudnienie w nowych spółkach, które powstały jako niepubliczne ZOZ-y, albo w przypadku pracowników administracji zostały z nimi rozwiązane umowy o pracę.
Autor: WP