Potrzebny wstrząs
Treść
Piłkarze Żarka Barwałd mają problemy z trafieniem w światło bramki
Piłkarze Chełmka odnieśli pierwsze zwycięstwo w wadowickiej "okręgówce". Podopieczni Krzysztofa Szewczyka pokonali Żarka Barwałd 3-0 (2-0). Być może na lepszą postawę gospodarzy wpływ miała zmiana trenera. Bogdan Mazurkiewicz nadal wspomaga zespół na boisku. Wszystko wskazuje na to, że po tym meczu dojdzie do zmiany szkoleniowca w Barwałdzie, bowiem Dariusz Wilk nie ma już ochoty działać w klubie w pojedynkę.
Losy spotkania zostały ustawione bardzo szybko. Już po 10 minutach Chełmek prowadził 2-0, co jeszcze nie zdarzyło się w tym sezonie. - To zwycięstwo jest zasługą przede wszystkim mojego poprzednika. Cóż mogłem zrobić, przejmując zespół trzy dni przed meczem. Mogłem jedynie psychologicznie oddziaływać na zespół. Chyba się udało - cieszył się po spotkaniu Krzysztof Szewczyk.
Swoje możliwości psychicznego nacisku wyczerpał już chyba Dariusz Wilk, który po meczu zapowiedział złożenie dymisji. - To nie ma sensu. Sam nie będę wszystkiego załatwiał. Przecież przed meczem musiałem osobiście jechać do domu po dwóch młodzieżowców, bo nie przyszli mi na zbiórkę. Zgodzę się, że trener powinien pełnić również rolę wychowawcy, ale to nie oznacza, że mam być niańką - mówi trener Barwałdu.
Szkoleniowiec nie ukrywa, że atmosfera w klubie nie jest najlepsza. - Już dwa miesiące temu prosiłem prezesa o spotkanie z drużyną, żeby określić cele na ten sezon. Do dzisiaj ono się nie odbyło. W niedzielę był mecz rezerw, liczyłem na spotkanie ze sternikiem klubu, żeby poinformować go o swojej decyzji, ale nie pojawił się. Czy kogoś w Barwałdzie interesują jeszcze losy zespołu? W tej chwili potrzebny jest trener z zewnątrz, który potrafiłby odbudować drużynę przede wszystkim psychicznie. Potrzebny jest wstrząs - dodaje Dariusz Wilk.
Rodzinne powiązania w Barwałdzie raczej nie wpływają na poprawę atmosfery w zespole. Oto brat trenera - Andrzej w 77 min łapie czerwoną kartkę za dyskusję z sędzią. - To kartka jest obrazem słabej moralności w zespole. Nie dość że za czerwoną kartkę pauzuje Paweł Wilk, mamy dwie kontuzje Buckiego i Gębali, to jeszcze brat "kręci" mi taki numer. Jeśli tak dalej pójdzie, w następnym meczu sam będę musiał wejść na boisko. Tylko na jak długo wystarczy mi sił - zastanawia się szkoleniowiec.
Trener nie chce się już powtarzać, że skuteczność jest słabą stroną jego zespołu. - Mamy w ogóle problem z trafieniem w światło bramki. Cóż z tego, że uda nam się dojść do sytuacji sam na sam, skoro pierwszy celny strzał oddajemy w 70 min. Mamy najmniej bramek w lidze. 6 goli to ja strzeliłem w trzech meczach rezerw - kończy Andrzej Wilk.
(ZAB)
Dziennik Polski
Autor: LZ