Powrót do... normy
Treść
Skawa Wadowice wciąż gubi punkty w wadowickiej "okręgówce"
Wydawało się, że po środowym zwycięstwie w Suchej Beskidzkiej (5-0), w kolejnym weekendzie wadowicka Skawa złapie swój rytm. Jednak w drugim spotkaniu pod wodzą nowego trenera, Janusza Suwady, wadowiczanie wrócili do zasad obowiązujących w tej rundzie, czyli straty punktów. Zabolało ich to tym bardziej, bowiem zanotowali remis 1-1 (1-1) na własnym boisku z Iskrą Brzezinka, beniaminkiem wadowickiej "okręgówki".
- Założenia były takie, iż mieliśmy nie dopuścić do sytuacji, że przyjdzie nam gonić wynik - mówi Janusz Suwada, trener Skawy. - Tymczasem daliśmy się trafić już w 3 minucie, Powtórzył się zatem scenariusz z wcześniejszych spotkań. Wobec takiego rozwoju wypadków chłopcy tracą pomysł na grę. Zgodnie z założeniami mieliśmy dużo grać bokami, tymczasem nic z tego nie wyniknęło. W konsekwencji sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo - zwraca uwagę Janusz Suwada.
Piłkarze Skawy byli częściej w posiadaniu piłki, ale niewiele z tego wynikało. - Nie można bać się brania odpowiedzialności za wynik - twierdzi trener. - Nie dość, że mało mieliśmy akcji oskrzydlających, to jak już udało nam się jakąś przeprowadzić, nie kończyła się ona ostrą wrzutką. Trzeba być konsekwentnym w dążeniu do celu. Skoro już udało nam się stworzyć liczebną przewagę przed bramką przeciwnika, to wykonujmy wszystko tak, jak sobie zakładaliśmy w szatni - dodaje trener.
Zdaniem Janusza Suwady, trzeba zmienić mentalność zawodników. - Nie można im stale powtarzać, że czołówka nam ucieka, a w założeniach mieliśmy walczyć o awans. Falstart stał się faktem, ale trzeba się z niego jakoś wyleczyć - uważa szkoleniowiec. - Musimy się koncentrować tylko na najbliższym meczu. Tabela ułoży się sama. Na półmetku zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie ma też sensu pocieszanie się tym, że punkty regularnie tracą Beskidy Andrychów, czy ktoś inny z czołówki. Nie powinniśmy sobie tym zaprzątać głowy - uważa trener.
W dalszym ciągu na boisku nie pojawił się Robert Nazarewicz. Jest już po zabiegu chirurgicznym, ale oglądał spotkanie z trybun. - Być może zawodnik takiego pokroju potrafiłby przechylić szalę w sobotnim spotkaniu - zastanawia się trener Suwada. - To są jednak rozważania czysto teoretyczne. Nawet gdyby z nami był, musiałby dostawać piłki z drugiej linii, a z tym wciąż jest z tym problem - podkreśla Janusz Suwada.
W przypadku Skawy powtarza się sytuacja sprzed roku, kiedy wychowankowie mają problem ze złapaniem wysokiej formy. Ciężko idzie Jurzakowi, Wiecheć też nie jest w takiej dyspozycji, do jakiej przyzwyczaił kibiców.
W następnym spotkaniu Skawie też będzie trudno się przełamać. Zagra wyjazdowe spotkanie z rewelacyjnym beniaminkiem, Zniczem Sułkowice Bolęcina, który na własnym boisku nikomu nie odpuszcza. - Musimy tam zagrać prostą piłkę - utrzymuje Janusz Suwada.
(zab)
Autor: Dziennik Polski