Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Praca na wakacje

Treść

Praca na wakacje

Restauracje, ulotki, cieplarnie i targ


Beata i Ania wczoraj zarzekały się, że sprzedają po raz pierwszy i ostatni. Fot. Mirosław Gawęda


Młodzi ludzie z powiatu wadowickiego w okresie wolnym od zajęć szkolnych mają niewielkie szanse na pracę sezonową. Nic dziwnego, skoro nawet osoby dorosłe nie mają pracy. Niektórzy uczniowie potrafią jednak zarobkowo wykorzystać przerwę wakacyjną.
- To nie jest Kraków, gdzie do pracy można się "zahaczyć" w wielu miejscach, ale zaradni sobie poradzą - mówią uczniowie szkół średnich i gimnazjalnych z Wadowic. Nie wszyscy wyjeżdżają na wypoczynek. Tymczasem dwumiesięczne wakacje to sporo czasu, z którym nie zawsze wiadomo, co począć. Tylko nielicznym w Wadowicach czy Andrychowie udaje się na wakacje załapać do pracy w restauracjach czy pubach. O wiele częściej młodych pomocników zatrudniają właściciele cieplarni, bo lato to zwykle okres gorący i wtedy trzeba ze zdwojoną siłą pielęgnować rośliny. Uczeń jest tanią siłą roboczą, a i zajęcie w cieplarni nie jest ciężkie.

Niektórzy roznoszą ulotki po mieszkaniach, choć w branży teraz trudno o zlecenia. - Ulotki to nie jest praca sezonowa. Roznosi się je przez cały rok. Wszystko jest już "połapane" - mówi Paweł, uczeń wadowickiego ogólniaka. On miał szczęście, gdyż akurat kolega wyjechał na miesiąc i w jego zastępstwie roznosi kolorowe foldery po klatkach schodowych. Kilkadziesiąt złotych, jakie zarobi w ciągu dwóch tygodni, na pewno nie pójdzie na marne.

W zestawieniu z tymi trudno dostępnymi ofertami prawdziwą oazą pracy dla młodych ludzi są targowiska: w Wadowicach, Andrychowie czy Kalwarii Zebrzydowskiej. Tutaj każdy może się wykazać. Podczas wczorajszego dnia targowego w Wadowicach na placu targowym można było spotkać kilkudziesięciu młodych ludzi. Handlowali czym się da: pomidorami, ogórkami, wiśniami. Ostatnio dobrze schodzą borówki.

Beata i Ania z Radoczy wczoraj zadebiutowały w roli sprzedawczyń. Na targ stawiły się wcześnie rano. Z malinami i cukiniami zebranymi z działki stanęły z boku i czekały. Po dwóch godzinach udało im się zarobić już kilkanaście złotych. - Na razie schodzą tylko maliny - mówiła rano Beata. Z początku z cukiniami było gorzej, mimo że do każdego kilograma dorzucały przepis na placek. - Ludzie nie wiedzą, co z tą cukinię zrobić. Stąd pomysł wykonania przepisów.

Wczoraj zarzekały się, że handlują po raz pierwszy i ostatni. Chociaż kto wie... Przecież jak będzie się sprzedawać i będzie z tego zarobek, to można biznes jeszcze pociągnąć. Mają nadzieję, że uda im się zarobić parę złotych na drobne wydatki.

(GM)

Dziennik Polski

Autor: PG