Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezent nie dla wszystkich

Treść

Osiem złotych i siedemnaście groszy - dokładnie tyle zapłacił za mieszkanie andrychowianin Stanisław Pacyga. Rok temu musiałby wydać 12 tysięcy zł.

- Od dawna zastanawiałem się nad wykupem, ale dobrze, że się wstrzymałem! - cieszy się mieszkaniec Andrychowa. Takich jak on jest w mieście ponad tysiąc. To rekord naszej części regionu.

W wakacje spółdzielnia mieszkaniowa w Andrychowie została wręcz zasypana wnioskami o przeniesienie prawa własności mieszkań na ich dotychczasowych najemców w oparciu o znowelizowaną ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Pracownicy spółdzielni przyjęli ponad tysiąc podań. Dla porównywania: w podobnej wielkości spółdzielni w sąsiednich Wadowicach przyjęto o połowę mniej wniosków. Po prostu o wiele więcej rodzin już wcześniej wykupiło tam swoje mieszkanie.

Chociaż osób, które skorzystały na nowej ustawie, jest mnóstwo, to niewielu chce się tym chwalić. - A po co cały Andrychów i wszyscy znajomi mają wiedzieć, że dostałem mieszkanie prawie za darmo? To tylko drażni ludzi, bo wielu z nich musiało wcześniej wysupłać grubą kasę - mówi jeden ze szczęśliwców.

Stanisław Pacyga, emerytowany górnik, należy do nielicznych, którzy nie ukrywają radości z kapitalnej transakcji. Akt notarialny, na mocy którego stał się właścicielem mieszkania, podpisał 26 listopada. Do kasy spółdzielni odprowadził 8,17 zł (przed wejściem w życie ustawy musiałby dać 12 tys.). Licząc koszty notarialne - stał się pełnoprawnym właścicielem swojego 48-metrowego mieszkania za 629,33 gr. Czeka jeszcze na wpis do księgi wieczystej.

- Jak bym miał pieniądze, to bym już dawno wykupił. Podobnie jak wielu rodzin w Polsce, nie było nas jednak na to stać. Oczywiście, można było brać kredyt, ale człowiek dzisiaj boi się zadłużać... No i na dobre mi to czekanie wyszło - mówi zadowolony.

Zna takich, którzy wykupili lokale wcześniej, a teraz plują sobie w brodę. - Kolega rok temu zapłacił za wykup swojego mieszkania kilkanaście tysięcy. Teraz strasznie żałuje, ale cóż... Wtedy nikt nie mówił, że gdyby poczekał pół roku, to zaoszczędziłby kupę kasy. Ta ustawa jest krzywdząca dla tych, co wykupili wcześniej, pozadłużali się. Ale co robić... Tak to politycy wykombinowali.

Stanisław Pacyga mieszka w swoim mieszkaniu od 25 lat. - Na początku z żoną i dzieckiem mieszkaliśmy w Bulowicach. Mieliśmy kiepskie warunki, jeden pokoik. Było strasznie ciasno. Dlatego jakoś skombinowaliśmy pieniądze na wkład do spółdzielni. Po 2-3 latach dostaliśmy przydział. To było nasze pierwsze mieszkanie. Nasze - ale nie do końca. Dopiero teraz możemy się cieszyć prawdziwą własnością - śmieje się andrychowianin.

Fakt, że jest już pełnoprawnym właścicielem, a nie najemcą, poprawił mu komfort psychiczny. - Ale czynsz prawdopodobnie wzrośnie - mówi.

W ostatnich wyborach Pacyga głosował na PiS. Mówi, że nie zawiódł się na tej partii, bo rząd Jarosława Kaczyńskiego zgotował mu taki piękny prezent pod choinkę.

W jego bloku przy ul. Lenartowicza mieszkanie na korzystnych zasadach wykupiło wiele osób. W spółdzielni padł rekord regionu. - Tyle mówili w telewizji, że prezesi będą utrudniać wykupy, a w Andrychowie nic takiego się nie zdarzyło. Były zebrania, na których pani prezes wszystko ładnie wytłumaczyła - chwali Pacyga.

Jeszcze przed świętami większość zainteresowanych podpisała akty notarialne. Ci, którzy wykupili mieszkania na starych zasadach, nie kryją rozczarowania. Czują się oszukani, bo nikt im nie odda kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy. A w spółdzielni mówią, że dzięki pieniądzom z wykupów mieszkań od początku lat 90. udało się kompleksowo odnowić całe osiedle. Teraz ten zastrzyk gotówki się skończył.

Po wejściu w życie nowej ustawy 175 rodzin z Andrychowa miało nadzieję, że wcześniejsze wydatki na wykup mieszkań zostaną im częściowo zrekompensowane. Ustawa mówi bowiem, że osoby, które wykupiły lokale pomiędzy 23 kwietnia 2001 roku a 14 czerwca 2007 roku, mogą starać się o zwolnienia z wpłat na fundusz remontowy. Decyzja w tej sprawie należy jednak do Zebrania Przedstawicieli Członków Spółdzielni. W Andrychowie zdecydowano, że żadnych ulg nie będzie. Decyzja jest już ostateczna. Nie przysługuje od niej odwołanie.

W spółdzielni tłumaczą, że gdyby zgodzili się zwolnić z opłat owe 175 rodzin, to pozostali członkowie spółdzielni musiałyby zapłacić wyższą składkę na fundusz remontowy. Byłoby to średnio o ok. 100 zł rocznie więcej.

- Przychodzą do mnie ludzie i mówią, że to jest niesprawiedliwe, a ja im odpowiadam: tak, to jest niesprawiedliwe, ale to nie spółdzielnia jest autorem ustawy. Nie możemy pomóc, choć rozumiemy zdenerwowanie i rozczarowanie ludzi. Ustawa to ustawa i musimy się trzymać jej zapisów - tłumaczy prezes spółdzielni w Andrychowie.

Mirosław Gawęda

Autor: Dziennik Polski