Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przede wszystkim nie stracić

Treść

Dewiza Błyskawicy Marcówka na remis w Andrychowie

Błyskawica Marcówka bezbramkowo zremisowała w Andrychowie z Beskidami, pozbawiając je wspięcia się na szczyt tabeli wadowickiej "okręgówki". Trener gości Jacek Dobrowolski był zadowolony z wyniku.

- Mamy w tej chwili 19 pkt. i będziemy je zbierać dalej - mówi Jacek Dobrowolski, grający trener Marcówki. - Nie pojechaliśmy do Andrychowa desperacko się bronić,ale nie ukrywam, że nastawiliśmy się na grę z kontry. Owszem, rywale mieli przewagę w środku pola, ale niewiele z niej wynikało - podkreśla szkoleniowiec.

Na nietypowej pozycji, bo na forstoperze, zagrał w Andrychowie Marek Wysowski, uchodzący za "żądło" zespołu. - Zmusiła nas do tego absencja Janusza i Pawła Raków - tłumaczy Jacek Dobrowolski. - Wysowski jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że potrafi sobie poradzić na każdej pozycji. Ze swoich nowych obowiązków wywiązał się znakomicie - podkreśla trener.

Cofnięcie Wysowskiego miało na celu wzmocnienie defensywy. - Tym samym mieliśmy w niej czterech "wieżowców". Uzupełnili go jeszcze Kapciński oraz Marek i Tomasz Porębscy - wylicza szkoleniowiec. - Tym samym rywale nie mieli szans w walce o górne piłki. A przecież jednym z atutów andrychowian też są warunki fizyczne jego piłkarzy. Wykluczyliśmy zagrożenie przy stałych fragmentach gry - dodaje szkoleniowiec.

Podobać mógł się młodzieżowiec Prymula, który kilkakrotnie zrywał się do przodu. Jest dynamicznym zawodnikiem. - Często był jednak osamotniony w swoich działaniach, dlatego jego akcje były skazane na niepowodzenie. Jak już powiedziałem, naszym zadaniem nadrzędnym było zabezpieczenie tyłów - tłumaczy szkoleniowiec.

W ostatnich dziesięciu minutach Marcówka grała w liczebnym osłabieniu. Po obejrzeniu drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki, boisko musiał opuścić Fidelus. - Nie zmieniło to niczego w naszej taktyce - twierdzi trener. - Na boczną pomoc przesunęliśmy Wróbla, zostawiając jednego napastnika. Rywale ciągle nie mogli wyrządzić nam jednak żadnej krzywdy - kończy Jacek Dobrowolski, który po ostatnim gwizdku sędziego myślami był już przy następnym pojedynku, ze Skawą Wadowice na własnym boisku.

(zab)

Autor: Dziennik Polski