Przerwana szkolna zabawa
Treść
INWAŁD. Uczeń miał półtora promila alkoholu
W szpitalu wylądował uczeń drugiej klasy gimnazjum z pod andrychowskiego Inwałdu. Zasłabł podczas szkolnej zabawy andrzejkowej. Nic dziwnego - miał półtora promila alkoholu we krwi.
- Przykra sprawa, tym bardziej, że dotyczy to porządnego ucznia z porządnej rodziny - mówi Leszek Kucharski, szef wydziału edukacji w Urzędzie Miejskim w Andrychowie, pod którego podlega szkoła w Inwałdzie.
Incydent miał miejsce w zeszły wtorek. O godz. 16 w szkole rozpoczęła się dyskoteka, ale równie szybko została zakończona. Wkrótce zasłabł jeden z uczniów. Nikt nie wiedział co mu się stało. Zabawę przerwano, a ucznia pogotowie ratunkowe przewiozło do szpitala.
Jak się okazało chłopak zasłabł z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. Po badaniach okazało się, że w jego krwi płynie aż 1,5 promila. Dorosły człowiek może mieć w takim stanie problem ze złapaniem kontaktu, a co dopiero nastolatek, dla którego był to prawdopodobnie debiut z mocnymi trunkami.
Od kilku dni na temat tego zdarzenia plotkuje cały Inwałd. Nauczyciele są oburzeni, bo niektórzy mówią, że uczeń upił się na terenie szkoły. - Nic podobnego. Na dyskotece nauczyciele pilnowali porządku, poza tym szkoła jest monitorowana. Uczeń przyszedł już pijany na zabawę, a nie możemy przecież odpowiadać za to, co robił poza szkołą - mówi nam anonimowo jeden z inwałdzkich pedagogów.
Dyrekcja i nauczyciele z Inwałdu nie próbują zatuszować sprawy. Podczas piątkowego zebrania z rodzicami dokładnie poinformowali, co się stało. Rodzice zostali poproszeni, aby bardziej zwracali uwagę na to, co robią w wolnych chwilach ich pociechy.
Jak ustaliliśmy, kilkoro uczniów już kilka dni przed dyskoteką, nabyło butelkę wódki. Ponieważ sami nie mogli jej kupić, poprosili jednego z mieszkańców. We wtorek młodzi "opróżnili" butelkę, ale poza terenem szkoły. Dopiero potem poszli na zabawę i zaczęły się problemy.
Uczeń z Inwałdu wyszedł już ze szpitala. Podobno pierwsze pytanie, jakie zadał na drugi dzień - już po wytrzeźwieniu - brzmiało: czy wyrzucą mnie ze szkoły?
Takich konsekwencji nie poniesie. Wspólnie z kolegami "od kielicha" ma teraz w ramach kary przejść po wszystkich klasach i przeprosić innych uczniów za całe zdarzenie.
- Niestety, ale to nie pierwszy i ostatni taki przypadek. Zbyt często trafiają do nas pijani młodociani - mówi Jerzy Gryboś, ordynator oddziału dziecięcego i wicedyrektor wadowickiego szpitala. - Wśród pijanych pacjentów większość stanowią dziewczynki.
Dodajmy, że ostatnio było głośno o Inwałdzie również w podobnej sprawie. W wakacje na jeździe samochodem po pijanemu przyłapany został dyrektor tej szkoły.
(GM)
Autor: Dziennik Polski