Ratunek na pół gwizdka
Treść
Oby całe zamieszanie nie skończyło się ludzką tragedią
Wczoraj, podobnie jak w poniedziałek, w andrychowskim pogotowiu ratunkowym do akcji wyjeżdżała tylko jedna z dwóch karetek. Zespół ratowniczy w ostatniej chwili udało się obsadzić lekarzem. Ciągle jednak problem nie został rozwiązany i w najbliższych dniach - jeśli nie dojdzie do kompromisu pomiędzy dyrekcją SPZOZ i władzami miasta a protestującymi lekarzami - może się okazać, że kilkadziesiąt tysięcy osób w zachodniej części powiatu pozostanie bez karetki pogotowia ratunkowego.
Jak już pisaliśmy w poniedziałkowym i wtorkowym "Dzienniku", większość lekarzy z andrychowskiego pogotowia rozpoczęło protest i odmówiło wykonywania pracy. Tymczasem bez lekarza karetka nie może wyjechać do akcji. Medykom puściły nerwy. Ich pracodawca, dyrektor SPZOZ, od czerwca nie wypłacił im należnych pieniędzy. Dyrektor SPZOZ Ryszard Paprocki tłumaczy, że pieniędzy w kasie zakładu nie ma. Wypłaty otrzymuje jednak tzw. średni personel zatrudniony w pogotowiu, ponad 20 osób.
Protest popierają wszyscy lekarze, niektórzy z nich odmówili wykonywania pracy do czasu znalezienia kompromisu. W poniedziałek i wczoraj do wezwań wyjeżdżała tylko jedna z dwóch karetek wypadkowych z lekarką Jadwigą Kudłacik, która dopiero niedawno z powodu braku innych lekarzy wprowadzona została do wczorajszego grafiku. - W środę również jeden z lekarzy zadeklarował, że przyjdzie na dyżur. Problem może być natomiast w czwartek i niedzielę. Na razie nie mamy kim obsadzić dyżurów w te dni. Chyba, że protest zostanie zakończony - usłyszeliśmy wczoraj w andrychowskim pogotowiu.
Problem jest poważny. Codziennie andrychowskie pogotowie podejmuje bowiem interwencje związane z ratowaniem życia. Wprawdzie w okrojonym zakresie, ale na razie przynajmniej jeden zespół ratowniczy pełni w Andrychowie dyżur. Gdy go zabraknie, wówczas do Andrychowa będzie musiało dojechać pogotowie z Wadowic. Upłyną cenne minuty nim karetka dotrze na miejsce. - Kto jest winien? Oczywiście my, lekarze, bo protestujemy. Ale trzeba pamiętać, że to nieudolność dyrekcji SPZOZ jest powodem obecnej sytuacji - mówią lekarze z Andrychowa.
Tymczasem zdaniem dyrektora SPZOZ, winę za obecną sytuację ponoszą pracownicy pogotowia, którzy w ub. roku poszli do sądu domagając się wypłaty zaległych "trzynastek". Sąd uznał ich racje i obecnie w kasy SPZOZ w pierwszej kolejności wypłacane są zaległe trzynaste pensje. Dlatego, zdaniem dyrektora, brakuje pieniędzy na regulowanie bieżących należności.
Wczoraj po południu w magistracie burmistrz zwołał naradę w tej sprawie. O ustaleniach, jeśli w trakcie spotkania zapadły, poinformujemy w jutrzejszym "Dzienniku". Wczoraj nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że władze miasta proponują, by tzw. średni personel zatrudniony w pogotowiu zrzekł się w tym miesiącu pensji. Pieniądze przeznaczone zostaną na uregulowanie zadłużenia wobec lekarzy.
(GM)
Autor: Dziennik Polski