Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawy duże i małe

Treść

Wyszło jak zwykle


Sytuacja z wypłacanymi w tym roku po raz pierwszy stypendiami unijnymi zakrawa na kpinę. Najpierw długo, zbyt długo ich nie było, chociaż miały być już na starcie roku szkolnego i akademickiego. Urzędnicy z różnych instytucji odpowiedzialnych za ten poślizg tłumaczyli: "pieniędzy nie ma, bo dokładnie sprawdzamy papiery, jaki złożyli uczniowie i studenci. Pomoc przecież musi trafić do właściwych, potrzebujących osób. Żadna złotówka nie może się zmarnować".

W Wadowicach i Krakowie sprawdzano więc powielokroć tony wniosków i faktur. Wreszcie - gdy już stypendyści stracili nadzieje, że kiedykolwiek otrzymają obiecane im pieniądze - urzędnicy wypłacili kasę, przynajmniej część z puli, którą obiecali. I co? Właśnie okazało się, że w wielu przypadkach pieniądze trafiły nie tam gdzie powinny! Po prostu bezczelnie zostały wyłudzone przez stypendystów, którzy niby udokumentowali zerowe dochody, a tak naprawdę całkiem nieźle im się powodzi: drogo się ubierają i dużo wydają. Kilka "stów" stypendium socjalnego to dla nich po prostu dodatek.

Urzędnicy chwytają się za głowy i zastanawiają się jak do tego mogło dojść? Wszak przez kilka miesięcy sprawdzali tony papierów po to właśnie, żeby uczeń X nie otrzymał nie należnej mu złotówki! A tu okazuje się, że niektórzy wyłudzili całe stypendia!

Na razie skala wyłudzeń nie jest znana. Zjawisko nadużyć dopiero jest badane. Okazało się natomiast, że wielu - aczkolwiek nie wszyscy - najbardziej potrzebujący uczniów (czytaj: chcących się uczyć, ale nie mających za co) stypendium nie dostało. Z kolei ci lepiej sytuowani finansowo, dostali jeszcze więcej. W sumie więc nic nowego.

MirosŁaw Gawęda

Autor: Dziennik Polski