Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szukanie winnego

Treść

Szukanie winnego

To co dla mieszkańców wydaje się oczywiste, już takim nie musi być dla drogowców i urzędników. W gminie Andrychów trwają przepychanki w sprawie tego tego, kto jest odpowiedzialny za źle wykonaną inwestycję przy drodze krajowej w Inwałdzie.

O sprawie pisaliśmy już w grudniu, kiedy w Inwałdzie dobiegała końca budowa nowego chodnika. Już wtedy pojawiły się pierwsze problemy z tą inwestycją. Wszystko dlatego, że drogowcy nie pozwolili na podpięcie kanalizacji deszczowej ze skarpy (z posesji) do nowego, biegnącego pod chodnikiem kolektora. To wydaje się logiczne, bo woda ze skarpy gdzieś musi spływać, ale - jak się okazuje - nie dla wszystkich.

Kto nie pozwolił? Oficjalnie burmistrz Andrychowa Jan Pietras wydał drogowcom tego typu polecenie. "Dzięki" tej decyzji teraz woda zamiast podziemnym kolektorem - bardzo często płynie nowym chodnikiem.

Burmistrz zasłania się jednak, że takie zalecenie wydała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która akceptowała projekt techniczny i teraz nie może się zgodzić na jakiekolwiek odstępstwa od niego, a takim byłaby podpięcie "nieplanowanej" kanalizacji do kolektora. Gmina i GDDKiA po połowie finansowały budowę chodnika w Inwałdzie. W sumie kosztował on pół miliona zł.

Budowę już zakończono, ale problem pozostał. - Wystarczy, że trochę popada deszcz, a woda ze skarby spływa wprost na chodnik, podmywając go. Jak tak dalej pójdzie do wiosny wszystko popęka, bo mróz może rozmrozić nowy chodnik - mówi Mirosław Stuglik, który co prawda mieszka w Wadowicach, ale usiłuje jakoś załatwić tę sprawę w imieniu swoich rodziców, mieszkających na posesji przy feralnym chodniku. Problem dotyczy jednak kilku domostw.

Jak ustaliliśmy - pomiędzy "władnymi" trwa w tej chwili przerzucanie odpowiedzialności w tej sprawie. Nawet w magistracie nie mają wątpliwości, że problem ze spływającą na chodnik woda jest poważny. Niedawno burmistrz Andrychowa zaangażował w tę sprawę samego posła Marka Polaka. Poseł ma negocjować z GDDKiA, aby ta zgodziła się na przyłączenie kanalizacji do spornego kolektora. Tylko to załatwi sprawę.

- Jedynym rozwiązaniem - zdaniem władz gminy - wydaje się być wykonanie właściwego odprowadzenia wody lub przyjęcie jej do istniejącego kolektora wodnego, na co GDDKiA stanowczo nie wyraża zgody. Problem w jakiś sposób trzeba jak najszybciej rozwiązać, bo przecież na tę inwestycję zostały wyłożone publiczne pieniądze, a dopiero co wybudowany chodnik może zostać zniszczony - mówi andrychowski parlamentarzysta, który wystosował już w tej sprawie swoje zapytania do GDDKiA.

- Tylko dlaczego urzędnicy teraz myślą o rozwiązaniu tego problemu? Ktoś w końcu zlecił, opracował i zatwierdził projekt techniczny. Małe dziecko mogłoby przewidzieć, że woda ze skarpy gdzieś musi spływać, a co dopiero kompetentne osoby odpowiedzialne za realizację inwestycji - mówią sąsiedzi nieszczęsnego chodnika.

(GM)

Autor: Dziennik Polski