Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szybkie dojrzewanie młodzieży

Treść

Beskidy Andrychów są najwyżej sklasyfikowane spośród beniaminków IV ligi małopolskiej, kończąc rundę jesienną na 9. miejscu. Bez wątpienia jest to sukces drużyny prowadzonej przez Mirosława Kmiecia, w której szybko dojrzewała młodzież.

Andrychowianie w wielkim stylu wywalczyli awans, przechodząc przez rozgrywki bez porażki. To dlatego wielu upatrywało w nich nowej siły w IV lidze. Być może tak by się stało, gdyby skład występujący w "okręgówce" został utrzymany. Jednak pierwszy za współpracę po awansie podziękował grający trener Piotr Stach, wybierając ofertę trzecioligowej Unii Skierniewice. Jego śladem podążyło wielu innych zawodników: Mariusz Błachut (Piast Gliwice), Dariusz Kapera (Unia Skierniewice), Mariusz Sobala (Czaniec), Jakub Skawina (Skawa), a bramkarz Jacek Felsch prywatnie wyjechał do USA. Skąd taki "odpływ krwi"? Czyżby zawodnikom nie chciało się walczyć w IV lidze? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Odchodzący podkreślali, że klub ma opóźnienia w ich opłacaniu. Z kolei działacze odpowiadali, że wiele klubów w Polsce ma podobne kłopoty. Zawodnicy, którzy zostali, rozumieją trudną sytuację, a każda zdobyta złotówka jest przeznaczana na spłatę zaległości. Poza tym, sprzętowo klub jest na poziomie ekstraklasy, a to też jest ważne.

Następcą Piotra Stacha miał zostać Janusz Frydel, ale po kilkunastu dniach pałeczkę po nim przejął Mirosław Kmieć.

Sparingi z okresu przygotowawczego też można uznać za stracone. Szkoleniowiec, chcąc kontynuować styl swojego poprzednika, czyli grę czwórką obrońców w linii, budował defensywę na młodych zawodnikach z Zagłębia Sosnowiec, którym na kilka dni przed końcem została cofnięta zgoda na transfer. Wydawało się, że złośliwość losu przylgnęła na stałe do andrychowian. Jakby tego wszystkiego było mało, na początku sezonu boisko Beskidów nie dostało licencji, więc zamiast inauguracji na własnym stadionie, trzeba było jechać do Tarnowa. Jednak podobno kłopoty mobilizują. To w przypadku andrychowian znalazło potwierdzenie.

Pierwszy punkt andrychowianie zdobyli w trzeciej kolejce, remisując bezbramkowo na własnym boisku z rezerwami Sandecji Nowy Sącz. Było to ważne spotkanie z dwóch powodów. - Nie tylko dlatego, że zespół wreszcie się przełamał, ale odeszliśmy od gry czwórką obrońców w linii - podkreślał szkoleniowiec. - Decyzję podjąłem po konsultacji ze starszymi zawodnikami drużyny. Nie było sensu utrzymywać stylu, do którego nie ma wykonawców. Pokazały nam to porażki w Tarnowie i Jerzmanowicach. Inna sprawa, że o końcowym wyniku w lidze nie zawsze decydują umiejętności czysto piłkarskie. Przecież byliśmy lepsi od rezerw Sandecji, a przyszło nam się zadowolić tylko punktem. Z kolei tydzień wcześniej Sandecja II była lepsza w Jerzmanowicach, a przegrała. Nasz młody zespół w każdym meczu pewne braki musiał nadrabiać ambicją i wolą walki - podkreślał szkoleniowiec.

Po rezerwach Sandecji do Andrychowa zjechała Bochnia, więc Beskidy miały okazję odbicia sobie dwóch wyjazdowych porażek. Skończyło się dla nich jednak kolejnym podziałem punktów. - Generalnie na własnym boisku brakowało nam szybkiej bramki otwarcia - zwracał uwagę Mirosław Kmieć. - Przecież w pierwszych odsłonach wszystkich spotkań u siebie nasza dominacja nie ulegała wątpliwości. Potem rywal wyczuł, że może coś u nas osiągnąć. Kiedy już udało nam się objąć prowadzenie, czasem szybko pozwalaliśmy się trafić. Tak właśnie było w przypadku Bochni. Zamiast zdobycia w dwóch spotkaniach u siebie przynajmniej czterech punktów, przyszło nam się zadowolić dwoma - ubolewał szkoleniowiec.

W nowym sezonie do obrony przesunięty został Krzysztof Kokoszka, nominalny napastnik. Jak powiedział trener, w defensywie potrzebował jak najwięcej doświadczonych zawodników. Czasami w drugiej połowie był przesuwany do przodu i takie rozwiązanie było zaskoczeniem dla przeciwnika. Jednak nie zawsze się to sprawdziło. - Kokoszka, to nie jest przepis na ciasto, że zawsze wychodzi - podkreślał szkoleniowiec.

Jednak o Beskidach można powiedzieć, że były postrachem faworytów. Na liście ich zdobyczy znalazły się: Garbarnia Kraków, Puszcza Niepołomice - to u siebie oraz Przebój Wolbrom, Fablok Chrzanów czy Trzebinię Siersza - na wyjazdach. - Mój zespół lubił grać z mocnymi. Na takie spotkania nie musiałem mobilizować zawodników - powtarzał szkoleniowiec. - W pojedynkach przeciwko faworytom młodzież potwierdziła, że dorosła do gry w IV lidze. Nie musi w niej odgrywać kluczowej roli. Jednak zadawanie bolesnych ciosów faworytom i plasowanie się w środku tabeli to rola w sam raz dla nas. Młodzież przy okazji może się wypromować. Milowy krok naprzód w sportowym rozwoju poczynili tacy gracze jak: Marek, Dybał, Kaczmarczyk, Zaremba, czy Budka - podkreślił trener.

Andrychowianie byli bezkompromisową drużyną na wyjazdach. - Na pewno dobrze czuliśmy się w grze z kontry - podkreślił szkoleniowiec. - Mamy do tego dwóch bardzo szybkich napastników, czyli Dariuszów Chowańca z Frysiem. W ataku pozycyjnym jest im trudniej, choćby z powodu skromnych warunków fizycznych - zakończył szkoleniowiec.

jerzy zaborski
Beskidy w statystyce:

Miejsce: 9

Punkty: 25 (7 zwycięstw, 4 remisy, 6 porażek); bramki: 19-21

Dom

Punkty: 13 (3 zwycięstwa, 4 remisy, 1 porażka); bramki: 6-3

Wyjazdy

Punkty: 12 (4 zwycięstwa, 5 porażek); bramki: 13-18

Mecze: Unia Tarnów 2-3 (wyjazd); Płomień Jerzmanowice 1-3 (w); Sandecja II Nowy Sącz 0-0 (dom); Bochnia 1-1 (d); Fablok Chrzanów 1-0 (w); Garbarnia Kraków 1-0 (d); Garbarz Zembrzyce 1-2 (w); Glinik Gorlice 0-0 (d); Lubań Maniowy 0-4 (w); Orkan Szczyrzyc 2-1 (d); Orzeł Dębno 1-0 (w); Alwernia 0-1 (d); Polan Żabno 0-1 (w); Puszcza Niepołomice 2-0 (d); Przebój Wolbrom 5-4 (w); Tuchovia Tuchów 0-0 (d); Trzebinia Siersza 2-1 (w).

Bramki: 5 - Chowaniec, 4 - Fryś, 2 - Dybał, Zaremba, Kokoszka, 1 - Mianowany, Derbin, Kukuła, Kaczmarczyk.

Autor: Dziennik Polski