Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To drut zaiskrzył

Treść

Ponad półtorej tony bawełny spłonęło podczas nocnego pożaru na terenie Andrychowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego "Andropol". Według wstępnych szacunków, pożar i jego następstwa spowodowały kilkadziesiąt złotych strat dla Zakładów.

Do pożaru doszło na terenie Przędzalni w "Andropolu". Jak ustalono - winny jest... kilkucentymetrowy drut, który prawdopodobnie zawieruszył się w bawełnie dostarczonej do Zakładów przez dostawcę. - Na specjalnych urządzeniach dostarczona do nas bawełna poddawana jest tzw. trzepaniu. Prawdopodobnie drut, który nie powinien się w bawełnie znajdować, w zetknięciu z maszyną w pewnym momencie zaiskrzył i doszło do pożaru - mówi Roman Jaskółka, kierownik Przędzalni "Andropol".

Pożar udało się błyskawicznie ugasić, gdyż po sąsiedzku z Zakładami znajduje się strażacka Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza. Spłonęło ok. 1,7 tys. kg bawełny, która warta była ok. 12 tys. zł. Znacznie większe straty Zakłady poniosły w następstwie pożaru. - Przez dobę mieliśmy wstrzymane maszyny na tym wydziale. Niektóre nadal nie zostały uruchomione. W ślad za tym produkcja była wstrzymana. Szacujemy, że możemy być stratni nawet 60-70 tys. zł - mówi Roman Jaskółka.

W "Andropolu", w którym podstawowym surowcem do produkcji jest bawełna, jak się okazuje - pożary nie są niczym dziwnym, choć ostatnio było ich bardzo mało. Na terenie Zakładów działała niegdyś nawet zakładowa straż pożarna, która później została przekształcona w Państwową Straż Pożarną. W ostatnich latach w Zakładach poprawiono zabezpieczenia przeciwpożarowe, ale - jak widać - niektórym sytuacjom nikt nie jest w stanie zapobiec.

(GM)

Autor: Dziennik Polski